Rozdział 29. I'm going through changes.
Około 16 postanowiłam wziąć prysznic. Woda spływała gorącymi strumieniami wzdłuż mojego ciała. Po chwili wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Slash rozmawiał na dole z Kate. Mięliśmy jeszcze tego wieczora zajrzeć do państwa Hudson. Wygrzebałam z torby czarne rurki i luźną koszulkę z Black Sabbath. Na nogi szybko naciągnęłam czerwone trampki za kostkę i wesołym krokiem wyszłam z pokoju. Zaczęłam iść po schodach i zobaczyłam jak Kate szepcze coś do ucha Slasha.
- A co to za tajemnice?! - wskoczyłam do pomieszczenia, a oni jak na zawołanie ucichli.
- Michelle! - krzyknął przestraszony Slash i przyciągnął mnie do siebie. - To idziemy do mnie? - zapytał z uśmiechem
- Aaale.. przecież przed chwilą nie za bardzo chciałeś. -
- No, ale zmieniłem zdanie. - dodał, szczerząc mordkę jak głupi do sera. Wzruszyłam bezradnie ramionami i pożegnaliśmy się z Kate. Wyszliśmy przed mój dom. Widziałam, że Slash strasznie się denerwuje, więc dla otuchy chwyciłam go za rękę. On tylko uśmiechnął się przesłodko i poszliśmy dalej. Stanęliśmy przed drzwiami, biorąc głęboki oddech. Saul niepewnie zapukał. W drzwiach ukazał się tata Saula.
- Jezu Chryste! Saul?! - krzyknął i po chwili przybiegła jeszcze pani Hudson.
- A kim jest urocza kobie...Michelle! Matko Boska! - krzyknęła z takim uśmiechem, że samoistnie i ja się uśmiechnęłam. Nagle pan Hudson mocno uścisnął Saula, a pani Hudson objęła mnie. Po chwili się zamieniliśmy, a mama Saula rozpłakała się.
- Nawet sobie nie wyobrażacie co przeżywaliśmy, kiedy nie było od was żadnych wiadomości, czy chociaż żyjecie...- powiedziała cicho, wprowadzając nas do salonu. Slash szedł ze swoim ojcem za nami.
- Siadajcie kochani. - powiedział po chwili i wskazał nam miejsca na kanapie. Usiedliśmy z Saulem obok siebie, a po przeciwnej stronie usiedli Hudsonowie.
- No więc...jesteście razem? - zapytała w końcu pani Hudson. Popatrzyliśmy na siebie z Saulem, już chciałam powiedzieć cokolwiek, jednak przerwał mi Slash.
- Tak, jesteśmy razem. - powiedział po chwili, skierowując wzrok na mnie.
- Dzięki...tato. - po wypowiedzeniu tego słowa, spojrzał prosto w oczy swojego ojca. Oboje się uśmiechnęli. To była piękna chwila. Każdy był szczęśliwy. Pani Hudson poleciła zostawić ich samych, w końcu mają tyle lat do nadrobienia. Bez wahania się zgodziłam. Poszłyśmy do kuchni i zatrzymałyśmy się przy oknie. Ja usiadłam na parapecie, a pani Hudson na wysokim krześle tuż obok mnie.
- On cię bardzo kocha...wiesz o tym, prawda? - zapytała z uśmiechem.
- Tak, wiem o tym i ja też go...kocham...jedno jest pewne, jestem gotowa oddać za niego życie. - powiedziałam pewnie, poważnym głosem.
- No to się dobraliście...Saul mówił to samo, kiedy dostawał szlaban na wychodzenie, a mimo to wymykał się do ciebie... - zaśmiała się pod nosem. Jednocześnie na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. - Michelle? A czy planowaliście może jakąś...przyszłość? - dodała po chwili.
- Aa...nie. Nie planowaliśmy, po prostu to jeszcze nie czas na poważniejsze decyzje. - powiedziałam najbardziej szczerze jak mogłam.
- Rozumiem...ale...porozmawiajcie o tym, bo przecież znacie się tak długo, tak bardzo się kochacie i... - zaczęła
- Mamo! Przestań nękać Michelle! - powiedział wesoło Saul, wchodząc do kuchni, zaraz za nim podążał pan Hudson. W głębi duszy dziękowałam Slashowi za to, że w porę przerwał ten monolog. Nie wiadomo jakby się to skończyło. Nie jesteśmy w końcu tacy starzy, żeby myśleć o przyszłości... przynajmniej nie ja. Niby nie boję się odpowiedzialności i tego wszystkiego, ale... nie chce jeszcze kończyć tego lekkomyślnego życia. Jest dobrze tak, jak jest. Po co to zmieniać? Ostatnio coraz więcej osób mówi mi, że to już czas pomyśleć o tym co będzie dalej. Ja wcale tak nie uważam, taki czas będzie wtedy, kiedy i ja i Slash tak uznamy. Koniec kropka.
Postanowiliśmy przenocować u mnie w domu. Hudsonowie nawet nie za bardzo protestowali, jednak woleliby abyśmy zostali z nimi. Około 22:00 opuściliśmy dom Saula. Zrobiło się zimno, więc Slash dał mi swoją kurtkę i mocno do siebie przytulił. Co prawda cała droga zajęła nam niecałą minutę, no ale to już taki szczegół. Szybko wpadliśmy do domu i zastaliśmy Kate, siedzącą przed telewizorem. Usiedliśmy obok niej, ja po prawej, a Saul po lewej.
- No to opowiadajcie! Jak wam tam poszło? - zapytała z uśmiechem.
- A nawet lepiej niż myślałem, ja już się obawiałem, że mnie nie pamiętają albo, że mnie nawet nie wpuszczą...a tu proszę... - rozmyślał na głos Slash.
- Jak mogliby nie poznać własnego syna?! - zapytała Kate. Saul tylko bezradnie wzruszył ramionami i zamyślił się. Po chwili wszyscy zamilkli. Zaczęłam myśleć o tym, co mówiła pani Hudson. Obróciłam głowę wgłąb domu i zaczęłam sobie przypominać każdy dzień z dzieciństwa. Kiedy zakończyłam pierwszy tydzień, nagle Saul wybuchnął śmiechem.
- C-co się stało? - zapytałam jak wyrwana z transu.
- Pamiętasz, jak rozjebaliśmy tamtą ramkę?- zapytał, śmiejąc się i wskazując palcem na stary portret na ścianie. Nie mam pojęcia kto na nim widniał, ale mama uparła się, że to nasz przodek, więc naruszenie takiego zabytku groziło długą karą. Na wspomnienie tamtej chwili zaczęłam się śmiać, Kate co prawda nie wiedziała jak to się stało, ale śmiała się razem z nami.
- Dobra może będzie śmieszniej, jak mi opowiecie jak to się stało? - zapytała w końcu.
- No bo... uczyłem grać Michelle w baseballa, a że użyliśmy do tego kija i piłki to już nie moja wina! - powiedział Mulat, podnosząc ręce w geście obronnym. Śmialiśmy się jeszcze chwilę, a następnie opuściłam moje towarzystwo pod pretekstem zmęczenia. Poszłam na górę, a Saul nadal rozmawiał z Kate. O dziwo nie pobiegł za mną.
- Usiądź proszę. - powiedziała, a ja posłusznie wróciłem na miejsce. Zaczęliśmy po prostu rozmawiać, Kate opowiadała mi jak bardzo moi rodzice martwili się kiedy uciekłem. Potem jednak temat zszedł na przyszłość, a kiedy padło pytanie co dalej planuję robić... zatkało mnie. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
- Myślę o...ślubie... - powiedziałem w końcu i popatrzyłem na zaskoczoną Kate.
- No i pięknie! Dobra nie zatrzymuje cię już dłużej, uciekaj mi stąd! Aha.. i jeśli chodzi o Michelle, to bądź spokojny, nic jej nie powiem. - powiedziała jednym tchem, a ja skierowałem się na górę. Byłem szczęśliwy, że wreszcie komuś się wygadałem. Wszedłem do pokoju. Michelle siedziała na brzegu łóżka, odwrócona w stronę okna. Wpatrywała się w nie jak w obrazek. Na komodzie stał adapter i po cichu wypuszczał z siebie dźwięki Sabbath Bloody Sabbath. Światło było zgaszone, więc tylko cień księżyca rozświetlał pokój. Michelle była jak zahipnotyzowana, nawet nie usłyszała kiedy wszedłem do pokoju. Ocknęła się, kiedy usiadłem na łóżku.
- O czym tak myślisz skarbie? - zapytałem cicho, tak żeby nie za bardzo zakłócać tą idealną ciszę. Wtedy odwróciła się do mnie przodem i mocno się przytuliła. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło to, że byliśmy blisko. Nie miałem pojęcia, czy ona chciałaby... być ze mną na zawsze, tak do końca życia. Wiem jedno - ja chciałbym, żeby ona zawsze przy mnie była...
Po jakieś godzinie spędzonej w jednej pozycji, Michelle zasnęła. Położyłem ją delikatnie na łóżku i okryłem kołdrą. Usiadłem na fotelu i przyglądałem się jej ślicznej twarzy. Wyglądała tak samo niewinnie jak zawsze. Za chuja nie chciało mi się spać, więc poszedłem wziąć szybki prysznic. Kiedy wróciłem, Michelle była rozwalona na całym łóżku. Zaśmiałem się w duchu i po cichu wepchałem się tuż obok niej. Po chwili przekręciła się na drugi bok i wtuliła się w mój tors. Mocniej ją do siebie przytuliłem i zasnąłem...
- A co to za tajemnice?! - wskoczyłam do pomieszczenia, a oni jak na zawołanie ucichli.
- Michelle! - krzyknął przestraszony Slash i przyciągnął mnie do siebie. - To idziemy do mnie? - zapytał z uśmiechem
- Aaale.. przecież przed chwilą nie za bardzo chciałeś. -
- No, ale zmieniłem zdanie. - dodał, szczerząc mordkę jak głupi do sera. Wzruszyłam bezradnie ramionami i pożegnaliśmy się z Kate. Wyszliśmy przed mój dom. Widziałam, że Slash strasznie się denerwuje, więc dla otuchy chwyciłam go za rękę. On tylko uśmiechnął się przesłodko i poszliśmy dalej. Stanęliśmy przed drzwiami, biorąc głęboki oddech. Saul niepewnie zapukał. W drzwiach ukazał się tata Saula.
- Jezu Chryste! Saul?! - krzyknął i po chwili przybiegła jeszcze pani Hudson.
- A kim jest urocza kobie...Michelle! Matko Boska! - krzyknęła z takim uśmiechem, że samoistnie i ja się uśmiechnęłam. Nagle pan Hudson mocno uścisnął Saula, a pani Hudson objęła mnie. Po chwili się zamieniliśmy, a mama Saula rozpłakała się.
- Nawet sobie nie wyobrażacie co przeżywaliśmy, kiedy nie było od was żadnych wiadomości, czy chociaż żyjecie...- powiedziała cicho, wprowadzając nas do salonu. Slash szedł ze swoim ojcem za nami.
- Siadajcie kochani. - powiedział po chwili i wskazał nam miejsca na kanapie. Usiedliśmy z Saulem obok siebie, a po przeciwnej stronie usiedli Hudsonowie.
- No więc...jesteście razem? - zapytała w końcu pani Hudson. Popatrzyliśmy na siebie z Saulem, już chciałam powiedzieć cokolwiek, jednak przerwał mi Slash.
- Tak, jesteśmy razem. - powiedział po chwili, skierowując wzrok na mnie.
Slash
Posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinkę w salonie, gadając a to o zespole, a to o czymś tam jeszcze. W końcu zaproponowałem odwiedzenie mojego starego pokoju. Trzymałem Michelle za rękę i tak weszliśmy na piętro. Otworzyłem drzwi i czas jakby się zatrzymał. Mój wzrok skierował się oczywiście na Gibsona, na biurku wciąż leżała mapa LA, której zapomniałem zabrać w dzień wyjazdu ze Stevenem. Gitara stała w tej samej pozycji, jak ponad 10 lat temu. Była cholernie zakurzona. Podszedłem do niej i zdmuchnąłem chociaż część kurzu. Podłączyłem wzmacniacz i zacząłem grać solo z Paradise City. Dwie jedyne istoty, które naprawdę kocham to Michelle i moja gitara. Nic innego się nie liczy. Nigdy nie zrezygnuję z żadnej z nich, no chyba że z gitary...ale to w wyższej konieczności.
Michelle
- Synu...jestem z ciebie dumny! - powiedział wesoło pan Hudson i poklepał Slasha po plecach.- Dzięki...tato. - po wypowiedzeniu tego słowa, spojrzał prosto w oczy swojego ojca. Oboje się uśmiechnęli. To była piękna chwila. Każdy był szczęśliwy. Pani Hudson poleciła zostawić ich samych, w końcu mają tyle lat do nadrobienia. Bez wahania się zgodziłam. Poszłyśmy do kuchni i zatrzymałyśmy się przy oknie. Ja usiadłam na parapecie, a pani Hudson na wysokim krześle tuż obok mnie.
- On cię bardzo kocha...wiesz o tym, prawda? - zapytała z uśmiechem.
- Tak, wiem o tym i ja też go...kocham...jedno jest pewne, jestem gotowa oddać za niego życie. - powiedziałam pewnie, poważnym głosem.
- No to się dobraliście...Saul mówił to samo, kiedy dostawał szlaban na wychodzenie, a mimo to wymykał się do ciebie... - zaśmiała się pod nosem. Jednocześnie na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. - Michelle? A czy planowaliście może jakąś...przyszłość? - dodała po chwili.
- Aa...nie. Nie planowaliśmy, po prostu to jeszcze nie czas na poważniejsze decyzje. - powiedziałam najbardziej szczerze jak mogłam.
- Rozumiem...ale...porozmawiajcie o tym, bo przecież znacie się tak długo, tak bardzo się kochacie i... - zaczęła
- Mamo! Przestań nękać Michelle! - powiedział wesoło Saul, wchodząc do kuchni, zaraz za nim podążał pan Hudson. W głębi duszy dziękowałam Slashowi za to, że w porę przerwał ten monolog. Nie wiadomo jakby się to skończyło. Nie jesteśmy w końcu tacy starzy, żeby myśleć o przyszłości... przynajmniej nie ja. Niby nie boję się odpowiedzialności i tego wszystkiego, ale... nie chce jeszcze kończyć tego lekkomyślnego życia. Jest dobrze tak, jak jest. Po co to zmieniać? Ostatnio coraz więcej osób mówi mi, że to już czas pomyśleć o tym co będzie dalej. Ja wcale tak nie uważam, taki czas będzie wtedy, kiedy i ja i Slash tak uznamy. Koniec kropka.
Postanowiliśmy przenocować u mnie w domu. Hudsonowie nawet nie za bardzo protestowali, jednak woleliby abyśmy zostali z nimi. Około 22:00 opuściliśmy dom Saula. Zrobiło się zimno, więc Slash dał mi swoją kurtkę i mocno do siebie przytulił. Co prawda cała droga zajęła nam niecałą minutę, no ale to już taki szczegół. Szybko wpadliśmy do domu i zastaliśmy Kate, siedzącą przed telewizorem. Usiedliśmy obok niej, ja po prawej, a Saul po lewej.
- No to opowiadajcie! Jak wam tam poszło? - zapytała z uśmiechem.
- A nawet lepiej niż myślałem, ja już się obawiałem, że mnie nie pamiętają albo, że mnie nawet nie wpuszczą...a tu proszę... - rozmyślał na głos Slash.
- Jak mogliby nie poznać własnego syna?! - zapytała Kate. Saul tylko bezradnie wzruszył ramionami i zamyślił się. Po chwili wszyscy zamilkli. Zaczęłam myśleć o tym, co mówiła pani Hudson. Obróciłam głowę wgłąb domu i zaczęłam sobie przypominać każdy dzień z dzieciństwa. Kiedy zakończyłam pierwszy tydzień, nagle Saul wybuchnął śmiechem.
- C-co się stało? - zapytałam jak wyrwana z transu.
- Pamiętasz, jak rozjebaliśmy tamtą ramkę?- zapytał, śmiejąc się i wskazując palcem na stary portret na ścianie. Nie mam pojęcia kto na nim widniał, ale mama uparła się, że to nasz przodek, więc naruszenie takiego zabytku groziło długą karą. Na wspomnienie tamtej chwili zaczęłam się śmiać, Kate co prawda nie wiedziała jak to się stało, ale śmiała się razem z nami.
- Dobra może będzie śmieszniej, jak mi opowiecie jak to się stało? - zapytała w końcu.
- No bo... uczyłem grać Michelle w baseballa, a że użyliśmy do tego kija i piłki to już nie moja wina! - powiedział Mulat, podnosząc ręce w geście obronnym. Śmialiśmy się jeszcze chwilę, a następnie opuściłam moje towarzystwo pod pretekstem zmęczenia. Poszłam na górę, a Saul nadal rozmawiał z Kate. O dziwo nie pobiegł za mną.
Slash
Zostałem w salonie. Już miałem iść za Michelle, kiedy Kate mnie zatrzymała.- Usiądź proszę. - powiedziała, a ja posłusznie wróciłem na miejsce. Zaczęliśmy po prostu rozmawiać, Kate opowiadała mi jak bardzo moi rodzice martwili się kiedy uciekłem. Potem jednak temat zszedł na przyszłość, a kiedy padło pytanie co dalej planuję robić... zatkało mnie. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć.
- Myślę o...ślubie... - powiedziałem w końcu i popatrzyłem na zaskoczoną Kate.
- No i pięknie! Dobra nie zatrzymuje cię już dłużej, uciekaj mi stąd! Aha.. i jeśli chodzi o Michelle, to bądź spokojny, nic jej nie powiem. - powiedziała jednym tchem, a ja skierowałem się na górę. Byłem szczęśliwy, że wreszcie komuś się wygadałem. Wszedłem do pokoju. Michelle siedziała na brzegu łóżka, odwrócona w stronę okna. Wpatrywała się w nie jak w obrazek. Na komodzie stał adapter i po cichu wypuszczał z siebie dźwięki Sabbath Bloody Sabbath. Światło było zgaszone, więc tylko cień księżyca rozświetlał pokój. Michelle była jak zahipnotyzowana, nawet nie usłyszała kiedy wszedłem do pokoju. Ocknęła się, kiedy usiadłem na łóżku.
- O czym tak myślisz skarbie? - zapytałem cicho, tak żeby nie za bardzo zakłócać tą idealną ciszę. Wtedy odwróciła się do mnie przodem i mocno się przytuliła. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło to, że byliśmy blisko. Nie miałem pojęcia, czy ona chciałaby... być ze mną na zawsze, tak do końca życia. Wiem jedno - ja chciałbym, żeby ona zawsze przy mnie była...
Po jakieś godzinie spędzonej w jednej pozycji, Michelle zasnęła. Położyłem ją delikatnie na łóżku i okryłem kołdrą. Usiadłem na fotelu i przyglądałem się jej ślicznej twarzy. Wyglądała tak samo niewinnie jak zawsze. Za chuja nie chciało mi się spać, więc poszedłem wziąć szybki prysznic. Kiedy wróciłem, Michelle była rozwalona na całym łóżku. Zaśmiałem się w duchu i po cichu wepchałem się tuż obok niej. Po chwili przekręciła się na drugi bok i wtuliła się w mój tors. Mocniej ją do siebie przytuliłem i zasnąłem...
No i wszystko super, pięknie, ale kiedy zaręczyny?! xD Myślę, że Michelle tak się wkurzy na Hudsona, że tym razem nie walnie kijem w zdjęcie, tylko w jego kudłaty łeb. To dopiero byłaby romantyczna chwila! Aż się łezka w oku kręci! ;)
OdpowiedzUsuńNo i proszę... rodzice nie pogonili Slasha wściekłym buldogiem! Oni muszą naprawdę go kochać ;D
Ahaha noo chyba serio go kochają :D
UsuńA co do zaręczyn to będzie wielka tajemnica, której nikomu nie zdradzę! :D
No i wszystko ładnie pięknie! :D już się bałam, że to spotkanie nie pójdzie tak gładko, ale wyszło super. Rodzice Saula to spoko goście. Kate również jest cudowna! Wiem, że już mówiłam to wcześniej, ale JA CHCĘ ŚLUBU! XDDD
OdpowiedzUsuńHistoria rozwalenia ramki była cudna XD aż parsknęłam śmiechem :D
W ogóle ciekawe jest to, że Slash jest gotowy na poważny związek, zaręczyny, ślub i w ogóle, a Chelle nie do końca. No bo jednak to dziewczyny częściej szybciej dojrzewają do takich decyzji. No ale w sumie Michelle zdecydowanie nie jest jak większość dziewczyn. I za to ją kocham! :D
Pozdrawiam bardzo serdecznie:*
Lady Stardust <3<3<3