Rozdział 33. She loves you.
Weszliśmy do sypialni i rzuciliśmy torby w kąt. Slash od razu podłączył wzmacniacze i dwie gitary. Spojrzałam na niego pytająco
- No co? Pogramy sobie, bo tych jęków za ścianą już nie mogę słuchać.- faktycznie, w pokoju obok ktoś nieźle się starał, najprawdopodobniej byli to Axl i Kate. Postanowiłam jeszcze się przebrać, więc szybko się rozebrałam i wskoczyłam w koszulkę Who Made Who. Slash pokręcił głową śmiejąc się i podał mi czarnego Gibsona. Wypiliśmy nasze piwa duszkiem. Zaczęliśmy oczywiście od AC/DC, akurat oboje mięliśmy taki humor. Na pierwszy ogień poszło You Shook Me All Night Long, potem Beating Around The Bush, Highway to Hell, następnie przerzuciliśmy się na Gunsowskie superprodukcje gitarowe, czyli Nightrain, Nice Boys i Back Off Bitch po jakieś godzinie grania usłyszeliśmy sygnały policyjne. Po chwili wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy wóz policyjny. Wysiadł z niego jakiś mięśniak i podszedł do drzwi. Wszystko widzieliśmy z okna, a kiedy wpuścił go do domu, chyba Izzy, w piorunującym tempie wyłączyliśmy wzmacniacze i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, po chwili jednak uśmiechnęliśmy się szeroko i wpadliśmy sobie w ramiona. Slash podniósł mnie wyżej całując zachłannie i z ogromną siłą. Przyparł mnie do ściany i zerwał ze mnie koszulkę, ja nie pozostałam mu dłużna i szybkim ruchem pozbawiłam go jego górnej części odzieży. Saul wodził językiem po całym moim ciele. Nagle ktoś mocno zapukał do drzwi.
-Otwierać! Policja!- krzyknął jakiś koleś.
-Zacznij jęczeć. - powiedział Saul, ciężko oddychając. Spełniłam jego polecenie, a on powrócił do poprzedniej czynności. Po chwili wszyscy odeszli od drzwi i znowu byliśmy sami. Slash zdejmował właśnie moją bieliznę, właściwie tylko dolną część, bo górnej już dawno nie miałam na sobie. Odrzuciłam jego ręce i całując go namiętnie, rozpięłam jego spodnie. Pomógł mi przy ich zdejmowaniu i po chwili znowu całował mnie, przyciskając do ściany. Nagle zwolnił uścisk i zaprowadził do łazienki. Weszliśmy pod prysznic. Ręką przypadkowo zwiększyłam strumień wody. Na szczęście nie była za gorąca ani za zimna, po prostu idealna. Saul popatrzył mi przez chwilę w oczy i zaraz potem z prowokującym uśmiechem powrócił do całowania. Palcem przejechał po moim kręgosłupie i łapiąc mnie za pośladki, przywarł do ściany. Był już nieźle podniecony, więc postanowiłam się z nim trochę podrażnić. Odepchnęłam go lekko i przygryzłam płatek jego ucha. Niestety mój plan szlag jasny trafił, bo Mulat nagle wszedł we mnie i było dobrze...nawet bardzo dobrze. Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy spod prysznica, jednak to nie był koniec tej nocy…
***
Rano obudziły mnie promienie słońca, które wpadały przez okno. Zmarszczyłam brwi i przetarłam twarz dłońmi. Leżałam na brzuchu, byłam okryta od pasa w dół cienką, kremową pościelą.Obok mnie leżał Saul, również w takiej pozycji tyle, że jego ręka obejmowała mnie w talii. Na szafce obok stał zegarek, ale albo faktycznie była 16, albo się zepsuł. Próbowałam się wydostać spod ręki Slasha, ale ten jakby przez sen mocniej mnie do siebie przyciągnął. Wtulił swoje loki w moje plecy i w takiej pozycji pozostaliśmy przez dłuższą chwilę.
-Kudłaty starczy już kurwa tego spania, bo jest prawie 17!- powiedziałam śmiejąc się pod nosem, kiedy Saul delikatnie przesuwał dłoń wzdłuż mojej talii.
-Dobrze, już dobrze...- powiedział zrezygnowany i wstał na równe nogi.
-Kiedy zdążyłeś się ubrać?- zapytałam podejrzliwie, patrząc na jego bokserki.
-Byłem rano na dole, pić mi się chciało.- powiedział.
-Przecież tam stoi woda...- dodałam, patrząc na butelkę stojącą półce. Slash już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. - Znowu brałeś...- powiedziałam głosem, który był prawie nie do usłyszenia.
-Michelle ja... ja naprawdę nad tym panuję.- zapewniał mnie, ale odwróciłam wzrok. Saul niepewnie podszedł do łóżka i usiadł obok. Nie chciałam odwracać się w jego stronę, ale musiałam.
-Kocham cię, ale nie chcę oglądać twoich przekrwionych oczu do końca życia. Doskonale wiesz, że to w niczym ci nie pomoże. Masz jakieś problemy, że bierzesz? Czy może robisz to, bo chcesz na chwilę odlecieć? Nie chcę mieć faceta narkomana. Czy ty nie widzisz tego, że rujnujesz swoje, a przy okazji i moje życie?!- podniosłam ton i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Kocham cię...i mam problemy...chyba...chyba się, kurwa, uzależniłem - powiedział prawdę. Nagle jego oczy się zaszkliły. -Ja pierdole ja już tak dłużej nie mogę...- dodał i wtulił się we mnie.
-Poradzimy sobie, razem zawsze damy radę - powiedziałam, a Slash położył głowę na moich kolanach. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyła nam nasza obecność.
Slash
Dopiero wtedy zrozumiałem, że jej mogę powiedzieć wszystko, a ona i tak będzie mnie kochać. Najpiękniejsze jest to, że ona chce mi pomóc, wszystkie laski jakie spotkałem przed tym jak wpadliśmy na siebie na Sunset, namawiały mnie do brania. To było straszne, ale teraz jest już za późno, żeby to naprawić.
Michelle
Jeszcze przez chwilę siedzieliśmy w pokoju. Postanowiliśmy zejść choć na chwilę na dół. Ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju nic nie mówiąc. Na całej długości korytarza było pełno butelek, opakowań po papierosach, strzykawek, woreczków... po prostu - prawdziwa Gunsowska impreza. Nie byłam zbyt zdziwiona tym widokiem, ale dawno tak się tutaj nie bawili.
-Widział ktoś, kurwa, basistę?- usłyszeliśmy z dołu krzyk Axla
-Tutaj jest!- krzyknął Izzy. Zeszliśmy po schodach omijając, leżącego mniej więcej na środku, Stevena. Weszliśmy do salonu i nas zatkało. W powietrzu było pełno dymu z papierosów. Okna były zasłonięte, a cały dywan aż mokry od porozlewanego alkoholu. Wszystkie porcelanowe rzeczy były potrzaskane. Na stole leżała jakaś półnaga laska. Podeszłam do niej i grzecznie wyprosiłam ją z domu. Otworzyłam okna najszerzej jak się dało. Z kanapy zdjęłam brudne nakrycie, a Slash zwinął dywan i razem z Izzym wynieśli go do śmietnika. Kiedy wrócili, razem z Axlem przetransportowali Duffa z podłogi na kanapę. Potem wszyscy zabraliśmy się na zbieranie butelek. Nagle zobaczyłam mały woreczek leżący na parapecie. Slash stanął obok i patrzył tylko i wyłącznie na jego zawartość. Przełknęłam głośno ślinę i szybkim ruchem zabrałam woreczek sprzed nosa Saula, wrzucając go do śmieci. Nawet nie patrzyłam na Hudsona, ale czułam, że on patrzy na mnie. Po chwili odwróciłam się przodem do niego i ujrzałam jego dziękujący wzrok. Pocałował mnie w policzek i poszedł wgłąb pokoju. Jeszcze przez chwilę stałam w takiej pozycji, aż w końcu z zamyślenia wyrwał mnie głos Letty.
-Michelle, pomożesz mi kiedyś, czy mam się męczyć sama?- zapytała, śmiejąc się pod nosem.
-A tak już.- powiedziałam szybko i pomogłam jej wynieść na zewnątrz dwa duże wory ze śmieciami.
-I pomyśleć, że to tylko z jednej imprezy...- powiedziała po chwili. Uśmiechnęłam się tylko słabo i już chciałam wracać, ale mnie zatrzymała.
-Ej...co się dzieje? Źle wyglądasz...wiesz co, mam pomysł, chodźmy teraz na jakąś kawę, a oni niech sprzątają - dodała
-No ale...dobrze, to za pół godziny widzimy się na dole?- zapytałam
-Świetnie!- dodała optymistycznym tonem i wróciłyśmy do reszty. Tak jak ustaliłyśmy, pół godziny później byłyśmy na dole.
-Gdzie idziecie?- zapytał Slash ze zdziwieniem
-Na kawę, miłego sprzątania.- powiedziała Letty i szybko wyszłyśmy z domu.
-Może lepiej im pomóc?- zapytałam.
-A po co? Sami sobie poradzą...my tu nie od sprzątania, tylko od kochania jesteśmy.- powiedziała całkiem poważnie i uśmiechnęła się miło. -No więc co się dzieje?- dodała.
-Nic, wszystko jest okej.- odpowiedziałam.
-No chyba nie...mnie możesz wszystko powiedzieć, spokojnie...Chodzi o Slasha, prawda?- zapytała.
-Skąd wiesz...? Znaczy... no kurwa, nie jest tak, jak miało być!- podniosłam ton. Wreszcie mogłam komuś powiedzieć o tych wszystkich rzeczach jakie mnie gryzą od środka.
-To znaczy...nie kochasz go?- zapytała ze zdziwieniem.
-Co?! Niee, nie o to chodzi! Kocham go, ale on...Slash bierze i to dużo - powiedziałam prosto z mostu. Letty chyba zatkało. Zatrzymała się w miejscu i stała po środku Branden Street z otwartymi ustami.
-Kurwa...Izzy...on wczoraj dał mu heroinę...- powiedziała po dłuższej chwili.
-CO?!- krzyknęłam głośno, a wszyscy ludzie popatrzeli w naszą stronę. Oczywiście nas to nie obchodziło. Letty chwyciła mnie za nadgarstek i poszłyśmy dalej. Zatrzymałyśmy się przy pierwszej lepszej kawiarni i weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy na samym końcu sali przy małym stoliku. Podeszła do nas kelnerka.
-Co dla pań?- zapytała.
-Ja poproszę kawę mrożoną.- odparła Letty
-A ja Jack'a Daniels'a.- powiedziałam bez uczuć. Dziewczyna oddaliła się i chwilę później wróciła z zamówieniami.
-No więc...co zamierzasz zrobić?- zapytała Letty, wyrywając mnie z zamyślenia, znowu.
-Nie wiem, chyba nic. Postaram się mu pomóc, ale przecież nie można powiedzieć narkomanowi, żeby przestał ćpać.- odpowiedziałam, patrząc w szklankę z whiskey.
-A...odwyk?- zapytała całkiem poważnie, na co ja parsknęłam śmiechem.
-Slash i odwyk? On nigdy się nie zgodzi, a zmuszać go nie będę.- powiedziałam i zaczęłam bawić się rogiem serwetki.
-Skąd taka pewność?- zapytała Letty.
-Znam go trochę lepiej niż wszyscy.- odpowiedziałam, nawet na nią nie spoglądając. -A z Izzym wszystko dobrze?- zmieniłam temat.
-Tak, co prawda czasem na imprezach lubi sobie odlecieć, ale on nad tym panuje. A przynajmniej tak mówi. - odpowiedziała i słabo się uśmiechnęła. Rozmawiałyśmy jeszcze dłuższą chwilę i postanowiłyśmy wracać. Na dworze zrobiło się chłodniej. Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz pierwsze krople deszczu spadły na ziemię -Cholera...tylko nie deszcz...biegniemy do domu?- zapytała Letty, a ja tylko się zaśmiałam i kiwnęłam twierdząco głową. Niezbyt szybko przebiegałyśmy przez kolejne ulice, aż wreszcie dotarłyśmy pod dom.
-Fajnie się z tobą biega!- powiedziała wesoło Letty i otworzyła drzwi.
-Ty wiesz, że mnie z tobą też świetnie?- dodałam i weszłyśmy do środka. W salonie nikogo nie zastałyśmy, więc udałyśmy się do kuchni w celu rozgrzania się gorącą herbatą.
-To może zaczniemy razem biegać? Na przykład rano...?- zapytała po chwili panna od Stradlina.
-Świetny pomysł! To od jutra zaczynamy?- zapytałam.
-Jasne, czemu nie.- powiedziała dziewczyna i zaparzyła nam herbaty. Z kubkami weszłyśmy do salonu. Chyba Kate i Megan pomogły chłopakom, bo o dziwo było czysto.
-Jest tu ktoś??!- krzyknęła Letty żeby sprawdzić, czy ktokolwiek z Gunsów został. Najwidoczniej razem z Megan i Kate udali się do studia. Włączyłam telewizor.
-Michelle, masz jakieś dobre książki? Bo jakoś nie chce mi się oglądać tych idiotyzmów.- powiedziała po chwili oglądania durnego programu.
-Tak, może być Stephen King?- zapytałam.
-Jasne!- odpowiedziała wesoło.
-Druga półka od góry.- powiedziałam, a dziewczyna w mgnieniu oka zniknęła w pokoju. Wróciła jednak dość szybko i nie miała ze sobą książki.
-Michelle...Slash leży na łóżku w pokoju i...chyba śpi...- powiedziała zdezorientowana, a ja jak burza pobiegłam do naszej sypialni. Saul faktycznie leżał na łóżku, ale nie spał. Letty została w salonie.
-Saul...- wyszeptałam i podeszłam do łóżka. Hudson w dłoniach mocno ściskał prześcieradło. Kiedy mnie usłyszał podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Nerwowo odgarniałam włosy, spadające mu na twarz. Był cały oblany zimnym potem i miał drgawki. Próbował jak najbardziej się przede mną zamaskować - Nie powinnam cię zostawiać...
-Chodź tutaj - powiedział w końcu błagalnym tonem, a ja posłusznie podeszłam do niego. Przyciągnął mnie i usadowił na kolanach. Mocno objęłam go za szyję i próbowałam jakoś uspokoić. Saul wtulił się we mnie najmocniej jak potrafił, ale po chwili wstał i postawił mnie na ziemi. Poszedł do łazienki, a ja podążąłam za nim. Puścił wodę w kranie najsilniejszym strumieniem i przemył twarz lodowatą wodą. Oparłam się bokiem o futrynę. Patrzyłam na niego z żalem do samej siebie, przecież on to robił dla mnie. Chociaż to dla jego dobra, to i tak nie było mi łatwo patrzeć na to jak cierpi. Po chwili oparł się o ścianę i osunął się na ziemię. Odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki. Nagle zaczął szybko oddychać, podeszłam do niego i usiadłam naprzeciwko.
-Nie rzucisz tego w jeden dzień.- powiedziałam, a Saul usadowił mnie sobie na kolanach. Pocałował mnie w usta. Oddałam jego pocałunek z dużym zaangażowaniem.
-Muszę się czymś zająć, bo zwariuję - powiedział, odrywając się ode mnie na chwilę. Mocno wpiłam się w jego usta. Slash zaczął rozpinać moją koszulę, po chwili mocno szarpnął i zerwał ją ze mnie. Pomógł mi zdjąć jego koszulkę. W końcu wstał i zaniósł mnie do sypialni, po czym położył się na mnie. Zachłannie całował moje ciało, tym razem był dużo bardziej brutalny niż zwykle...
Po kilkunastu minutach opadł na mnie zdyszany. Zauważyłam, że znowu ma drgawki. Kiedy chciałam go pocałować, powstrzymał mnie ręką.
-To nic nie da...- wyszeptał, z żalem patrząc mi w oczy. Wyrwałam się z jego objęć i szybko się ubrałam - Co ty robisz?- zapytał zdezorientowany i również zaczął się ubierać.
-Chodź- powiedziałam i chwyciłam go za trzęsące się ręce, którymi próbował zapiąć spodnie. Zaprowadziłam go do łazienki i wyciągnęłam nieużywaną strzykawkę z końca ostatniej szufladki. Slash oblizał wargi i usiadł na ziemi, kiedy szukałam ukrytych przeze mnie prochów.
-Masz- powiedział w końcu Saul i wyciągnął z kieszeni jeden woreczek. Podeszłam do niego zdziwiona i wzięłam plastikową paczkę z wyciągniętej dłoni. Byłam nawet szczęśliwa. W końcu mimo tego że ciągle miał przy sobie heroinę, nie chciał jej wziąć. Wysypałam o połowę mniej niż zwykle i popatrzyłam na błagalny wzrok Slasha. Na łyżeczce podgrzałam heroinę i zaaplikowałam ją do strzykawki. Z moich oczu zaczęły samoistnie lecieć łzy. Znalazłam jeszcze ściągacz i przewiązałam ramię Saula. Mocno zacisnęłam pasek i chciałam jak najszybciej podać mu narkotyk, którego tak cholernie pragnął. Kiedy uklęknęłam przed nim, dłonią uniósł moją twarz tak, żebym mogła patrzeć prosto w jego oczy.
- Przepraszam - powiedział z ogromnym żalem i pozwolił mi kontynuować. Znalazłam odpowiednio widoczna żyłę i powoli wstrzyknęłam do jego organizmu zawartość torebki. Zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech. Puki jeszcze mógł swobodnie chodzić, zaprowadziłam go do sypialni i pomogłam położyć się na łóżku. -Dziękuję.- dodał i wtedy po moich policzkach znowu pociekły łzy. Chwilę później Saul zasnął, a ja zeszłam do salonu. Była 19, z nieba ciągle spadały coraz większe ilości deszczu. Zapowiadała się długa burza. Kiedy usiadłam obok Letty, wpatrującej się bez ruchu w szklany ekran, nagle się ocknęła. -Michelle...wszystko w porządku? - zapytała troskliwie, kładąc rękę na moim ramieniu. Pokiwałam przecząco głową i podeszłam do adaptera. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, wypadło na Cry Baby Cry - Beatlesów. Wróciłam na miejsce i ze spuszczoną głową siedziałam na kanapie.
-Mogę jakoś pomóc?- zapytała po chwili. A ja tylko popatrzyłam w jej brązowe oczy i tym razem nie potrafiłam opanować łez. Tak bardzo nie chciałam pamiętać tego co się przed chwilą stało. Letty bez słowa przybliżyła się do mnie i mocno przytuliła. Potrzebowałam tego, nawet bardzo. Po jakieś godzinie Gunsi wraz z Megan i Kate wrócili do domu. Zdążyłam się opanować, ale ciągle byłam przytulana przez Letty.
-A wam, kurwa, co?- zapytał zdezorientowany Duff, obejmując Megan w talii. Letty zmierzyła go zabójczym wzrokiem i dała znać wszystkim, żeby zostawili nas w spokoju. Został tylko Izzy.
-Co jest?- zapytał siadając delikatnie obok nas.
-Slash - powiedziałam, odrywając się od dziewczyny.
- Co Slash?
- Po prostu nie dawaj mu więcej tego gówna.
-Przepraszam, nie wiedziałem...- powiedział i nagle posmutniał. - Jest aż tak źle?- dodał po chwili, patrząc z niepewnością w moje oczy. Pokiwałam twierdząco głową i postanowiłam iść do siebie.
-Dziękuję - wyszeptałam do ucha Letty i wstałam z kanapy.
-No to dobrej nocy, ja idę spać, bo tym bieganiem to się nieźle zmęczyłam.- powiedziałam i słabo się zaśmiałam, Letty popatrzyła na mnie ze współczuciem. Pożegnałam się ze Stradlinem i powoli weszłam po schodach na górę. Zatrzymałam się przed samymi drzwiami. Bałam się, że jeśli Slash się obudził to będzie chciał znowu brać. Na szczęście zastałam go w takiej samej pozycji, jak przed moim opuszczeniem pokoju. Podeszłam do łóżka i odgarnęłam delikatnie jego włosy z czoła. Podeszłam do odtwarzacza i wypadło na Don't Cry, w oryginalnej wersji. Po moich policzkach spływały coraz mniejsze łzy. Po chwili odetchnęłam głęboko i wyłączyłam odtwarzacz. Położyłam się obok Saula i patrzyłam na jego niewinną twarz. Kiedy spał wyglądał tak słodko, że aż się uśmiechnęłam. Chciałam uwierzyć, że będzie lepiej, ale nie potrafiłam. Pragnęłam tylko jednego - żeby było jak dawniej, czyli bez żadnych pieprzonych nałogów....
- No co? Pogramy sobie, bo tych jęków za ścianą już nie mogę słuchać.- faktycznie, w pokoju obok ktoś nieźle się starał, najprawdopodobniej byli to Axl i Kate. Postanowiłam jeszcze się przebrać, więc szybko się rozebrałam i wskoczyłam w koszulkę Who Made Who. Slash pokręcił głową śmiejąc się i podał mi czarnego Gibsona. Wypiliśmy nasze piwa duszkiem. Zaczęliśmy oczywiście od AC/DC, akurat oboje mięliśmy taki humor. Na pierwszy ogień poszło You Shook Me All Night Long, potem Beating Around The Bush, Highway to Hell, następnie przerzuciliśmy się na Gunsowskie superprodukcje gitarowe, czyli Nightrain, Nice Boys i Back Off Bitch po jakieś godzinie grania usłyszeliśmy sygnały policyjne. Po chwili wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy wóz policyjny. Wysiadł z niego jakiś mięśniak i podszedł do drzwi. Wszystko widzieliśmy z okna, a kiedy wpuścił go do domu, chyba Izzy, w piorunującym tempie wyłączyliśmy wzmacniacze i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, po chwili jednak uśmiechnęliśmy się szeroko i wpadliśmy sobie w ramiona. Slash podniósł mnie wyżej całując zachłannie i z ogromną siłą. Przyparł mnie do ściany i zerwał ze mnie koszulkę, ja nie pozostałam mu dłużna i szybkim ruchem pozbawiłam go jego górnej części odzieży. Saul wodził językiem po całym moim ciele. Nagle ktoś mocno zapukał do drzwi.
-Otwierać! Policja!- krzyknął jakiś koleś.
-Zacznij jęczeć. - powiedział Saul, ciężko oddychając. Spełniłam jego polecenie, a on powrócił do poprzedniej czynności. Po chwili wszyscy odeszli od drzwi i znowu byliśmy sami. Slash zdejmował właśnie moją bieliznę, właściwie tylko dolną część, bo górnej już dawno nie miałam na sobie. Odrzuciłam jego ręce i całując go namiętnie, rozpięłam jego spodnie. Pomógł mi przy ich zdejmowaniu i po chwili znowu całował mnie, przyciskając do ściany. Nagle zwolnił uścisk i zaprowadził do łazienki. Weszliśmy pod prysznic. Ręką przypadkowo zwiększyłam strumień wody. Na szczęście nie była za gorąca ani za zimna, po prostu idealna. Saul popatrzył mi przez chwilę w oczy i zaraz potem z prowokującym uśmiechem powrócił do całowania. Palcem przejechał po moim kręgosłupie i łapiąc mnie za pośladki, przywarł do ściany. Był już nieźle podniecony, więc postanowiłam się z nim trochę podrażnić. Odepchnęłam go lekko i przygryzłam płatek jego ucha. Niestety mój plan szlag jasny trafił, bo Mulat nagle wszedł we mnie i było dobrze...nawet bardzo dobrze. Po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy spod prysznica, jednak to nie był koniec tej nocy…
***
Rano obudziły mnie promienie słońca, które wpadały przez okno. Zmarszczyłam brwi i przetarłam twarz dłońmi. Leżałam na brzuchu, byłam okryta od pasa w dół cienką, kremową pościelą.Obok mnie leżał Saul, również w takiej pozycji tyle, że jego ręka obejmowała mnie w talii. Na szafce obok stał zegarek, ale albo faktycznie była 16, albo się zepsuł. Próbowałam się wydostać spod ręki Slasha, ale ten jakby przez sen mocniej mnie do siebie przyciągnął. Wtulił swoje loki w moje plecy i w takiej pozycji pozostaliśmy przez dłuższą chwilę.
-Kudłaty starczy już kurwa tego spania, bo jest prawie 17!- powiedziałam śmiejąc się pod nosem, kiedy Saul delikatnie przesuwał dłoń wzdłuż mojej talii.
-Dobrze, już dobrze...- powiedział zrezygnowany i wstał na równe nogi.
-Kiedy zdążyłeś się ubrać?- zapytałam podejrzliwie, patrząc na jego bokserki.
-Byłem rano na dole, pić mi się chciało.- powiedział.
-Przecież tam stoi woda...- dodałam, patrząc na butelkę stojącą półce. Slash już chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. - Znowu brałeś...- powiedziałam głosem, który był prawie nie do usłyszenia.
-Michelle ja... ja naprawdę nad tym panuję.- zapewniał mnie, ale odwróciłam wzrok. Saul niepewnie podszedł do łóżka i usiadł obok. Nie chciałam odwracać się w jego stronę, ale musiałam.
-Kocham cię, ale nie chcę oglądać twoich przekrwionych oczu do końca życia. Doskonale wiesz, że to w niczym ci nie pomoże. Masz jakieś problemy, że bierzesz? Czy może robisz to, bo chcesz na chwilę odlecieć? Nie chcę mieć faceta narkomana. Czy ty nie widzisz tego, że rujnujesz swoje, a przy okazji i moje życie?!- podniosłam ton i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Kocham cię...i mam problemy...chyba...chyba się, kurwa, uzależniłem - powiedział prawdę. Nagle jego oczy się zaszkliły. -Ja pierdole ja już tak dłużej nie mogę...- dodał i wtulił się we mnie.
-Poradzimy sobie, razem zawsze damy radę - powiedziałam, a Slash położył głowę na moich kolanach. Nie musieliśmy nic mówić, wystarczyła nam nasza obecność.
Slash
Dopiero wtedy zrozumiałem, że jej mogę powiedzieć wszystko, a ona i tak będzie mnie kochać. Najpiękniejsze jest to, że ona chce mi pomóc, wszystkie laski jakie spotkałem przed tym jak wpadliśmy na siebie na Sunset, namawiały mnie do brania. To było straszne, ale teraz jest już za późno, żeby to naprawić.
Michelle
Jeszcze przez chwilę siedzieliśmy w pokoju. Postanowiliśmy zejść choć na chwilę na dół. Ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju nic nie mówiąc. Na całej długości korytarza było pełno butelek, opakowań po papierosach, strzykawek, woreczków... po prostu - prawdziwa Gunsowska impreza. Nie byłam zbyt zdziwiona tym widokiem, ale dawno tak się tutaj nie bawili.
-Widział ktoś, kurwa, basistę?- usłyszeliśmy z dołu krzyk Axla
-Tutaj jest!- krzyknął Izzy. Zeszliśmy po schodach omijając, leżącego mniej więcej na środku, Stevena. Weszliśmy do salonu i nas zatkało. W powietrzu było pełno dymu z papierosów. Okna były zasłonięte, a cały dywan aż mokry od porozlewanego alkoholu. Wszystkie porcelanowe rzeczy były potrzaskane. Na stole leżała jakaś półnaga laska. Podeszłam do niej i grzecznie wyprosiłam ją z domu. Otworzyłam okna najszerzej jak się dało. Z kanapy zdjęłam brudne nakrycie, a Slash zwinął dywan i razem z Izzym wynieśli go do śmietnika. Kiedy wrócili, razem z Axlem przetransportowali Duffa z podłogi na kanapę. Potem wszyscy zabraliśmy się na zbieranie butelek. Nagle zobaczyłam mały woreczek leżący na parapecie. Slash stanął obok i patrzył tylko i wyłącznie na jego zawartość. Przełknęłam głośno ślinę i szybkim ruchem zabrałam woreczek sprzed nosa Saula, wrzucając go do śmieci. Nawet nie patrzyłam na Hudsona, ale czułam, że on patrzy na mnie. Po chwili odwróciłam się przodem do niego i ujrzałam jego dziękujący wzrok. Pocałował mnie w policzek i poszedł wgłąb pokoju. Jeszcze przez chwilę stałam w takiej pozycji, aż w końcu z zamyślenia wyrwał mnie głos Letty.
-Michelle, pomożesz mi kiedyś, czy mam się męczyć sama?- zapytała, śmiejąc się pod nosem.
-A tak już.- powiedziałam szybko i pomogłam jej wynieść na zewnątrz dwa duże wory ze śmieciami.
-I pomyśleć, że to tylko z jednej imprezy...- powiedziała po chwili. Uśmiechnęłam się tylko słabo i już chciałam wracać, ale mnie zatrzymała.
-Ej...co się dzieje? Źle wyglądasz...wiesz co, mam pomysł, chodźmy teraz na jakąś kawę, a oni niech sprzątają - dodała
-No ale...dobrze, to za pół godziny widzimy się na dole?- zapytałam
-Świetnie!- dodała optymistycznym tonem i wróciłyśmy do reszty. Tak jak ustaliłyśmy, pół godziny później byłyśmy na dole.
-Gdzie idziecie?- zapytał Slash ze zdziwieniem
-Na kawę, miłego sprzątania.- powiedziała Letty i szybko wyszłyśmy z domu.
-Może lepiej im pomóc?- zapytałam.
-A po co? Sami sobie poradzą...my tu nie od sprzątania, tylko od kochania jesteśmy.- powiedziała całkiem poważnie i uśmiechnęła się miło. -No więc co się dzieje?- dodała.
-Nic, wszystko jest okej.- odpowiedziałam.
-No chyba nie...mnie możesz wszystko powiedzieć, spokojnie...Chodzi o Slasha, prawda?- zapytała.
-Skąd wiesz...? Znaczy... no kurwa, nie jest tak, jak miało być!- podniosłam ton. Wreszcie mogłam komuś powiedzieć o tych wszystkich rzeczach jakie mnie gryzą od środka.
-To znaczy...nie kochasz go?- zapytała ze zdziwieniem.
-Co?! Niee, nie o to chodzi! Kocham go, ale on...Slash bierze i to dużo - powiedziałam prosto z mostu. Letty chyba zatkało. Zatrzymała się w miejscu i stała po środku Branden Street z otwartymi ustami.
-Kurwa...Izzy...on wczoraj dał mu heroinę...- powiedziała po dłuższej chwili.
-CO?!- krzyknęłam głośno, a wszyscy ludzie popatrzeli w naszą stronę. Oczywiście nas to nie obchodziło. Letty chwyciła mnie za nadgarstek i poszłyśmy dalej. Zatrzymałyśmy się przy pierwszej lepszej kawiarni i weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy na samym końcu sali przy małym stoliku. Podeszła do nas kelnerka.
-Co dla pań?- zapytała.
-Ja poproszę kawę mrożoną.- odparła Letty
-A ja Jack'a Daniels'a.- powiedziałam bez uczuć. Dziewczyna oddaliła się i chwilę później wróciła z zamówieniami.
-No więc...co zamierzasz zrobić?- zapytała Letty, wyrywając mnie z zamyślenia, znowu.
-Nie wiem, chyba nic. Postaram się mu pomóc, ale przecież nie można powiedzieć narkomanowi, żeby przestał ćpać.- odpowiedziałam, patrząc w szklankę z whiskey.
-A...odwyk?- zapytała całkiem poważnie, na co ja parsknęłam śmiechem.
-Slash i odwyk? On nigdy się nie zgodzi, a zmuszać go nie będę.- powiedziałam i zaczęłam bawić się rogiem serwetki.
-Skąd taka pewność?- zapytała Letty.
-Znam go trochę lepiej niż wszyscy.- odpowiedziałam, nawet na nią nie spoglądając. -A z Izzym wszystko dobrze?- zmieniłam temat.
-Tak, co prawda czasem na imprezach lubi sobie odlecieć, ale on nad tym panuje. A przynajmniej tak mówi. - odpowiedziała i słabo się uśmiechnęła. Rozmawiałyśmy jeszcze dłuższą chwilę i postanowiłyśmy wracać. Na dworze zrobiło się chłodniej. Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz pierwsze krople deszczu spadły na ziemię -Cholera...tylko nie deszcz...biegniemy do domu?- zapytała Letty, a ja tylko się zaśmiałam i kiwnęłam twierdząco głową. Niezbyt szybko przebiegałyśmy przez kolejne ulice, aż wreszcie dotarłyśmy pod dom.
-Fajnie się z tobą biega!- powiedziała wesoło Letty i otworzyła drzwi.
-Ty wiesz, że mnie z tobą też świetnie?- dodałam i weszłyśmy do środka. W salonie nikogo nie zastałyśmy, więc udałyśmy się do kuchni w celu rozgrzania się gorącą herbatą.
-To może zaczniemy razem biegać? Na przykład rano...?- zapytała po chwili panna od Stradlina.
-Świetny pomysł! To od jutra zaczynamy?- zapytałam.
-Jasne, czemu nie.- powiedziała dziewczyna i zaparzyła nam herbaty. Z kubkami weszłyśmy do salonu. Chyba Kate i Megan pomogły chłopakom, bo o dziwo było czysto.
-Jest tu ktoś??!- krzyknęła Letty żeby sprawdzić, czy ktokolwiek z Gunsów został. Najwidoczniej razem z Megan i Kate udali się do studia. Włączyłam telewizor.
-Michelle, masz jakieś dobre książki? Bo jakoś nie chce mi się oglądać tych idiotyzmów.- powiedziała po chwili oglądania durnego programu.
-Tak, może być Stephen King?- zapytałam.
-Jasne!- odpowiedziała wesoło.
-Druga półka od góry.- powiedziałam, a dziewczyna w mgnieniu oka zniknęła w pokoju. Wróciła jednak dość szybko i nie miała ze sobą książki.
-Michelle...Slash leży na łóżku w pokoju i...chyba śpi...- powiedziała zdezorientowana, a ja jak burza pobiegłam do naszej sypialni. Saul faktycznie leżał na łóżku, ale nie spał. Letty została w salonie.
-Saul...- wyszeptałam i podeszłam do łóżka. Hudson w dłoniach mocno ściskał prześcieradło. Kiedy mnie usłyszał podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Nerwowo odgarniałam włosy, spadające mu na twarz. Był cały oblany zimnym potem i miał drgawki. Próbował jak najbardziej się przede mną zamaskować - Nie powinnam cię zostawiać...
-Chodź tutaj - powiedział w końcu błagalnym tonem, a ja posłusznie podeszłam do niego. Przyciągnął mnie i usadowił na kolanach. Mocno objęłam go za szyję i próbowałam jakoś uspokoić. Saul wtulił się we mnie najmocniej jak potrafił, ale po chwili wstał i postawił mnie na ziemi. Poszedł do łazienki, a ja podążąłam za nim. Puścił wodę w kranie najsilniejszym strumieniem i przemył twarz lodowatą wodą. Oparłam się bokiem o futrynę. Patrzyłam na niego z żalem do samej siebie, przecież on to robił dla mnie. Chociaż to dla jego dobra, to i tak nie było mi łatwo patrzeć na to jak cierpi. Po chwili oparł się o ścianę i osunął się na ziemię. Odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki. Nagle zaczął szybko oddychać, podeszłam do niego i usiadłam naprzeciwko.
-Nie rzucisz tego w jeden dzień.- powiedziałam, a Saul usadowił mnie sobie na kolanach. Pocałował mnie w usta. Oddałam jego pocałunek z dużym zaangażowaniem.
-Muszę się czymś zająć, bo zwariuję - powiedział, odrywając się ode mnie na chwilę. Mocno wpiłam się w jego usta. Slash zaczął rozpinać moją koszulę, po chwili mocno szarpnął i zerwał ją ze mnie. Pomógł mi zdjąć jego koszulkę. W końcu wstał i zaniósł mnie do sypialni, po czym położył się na mnie. Zachłannie całował moje ciało, tym razem był dużo bardziej brutalny niż zwykle...
Po kilkunastu minutach opadł na mnie zdyszany. Zauważyłam, że znowu ma drgawki. Kiedy chciałam go pocałować, powstrzymał mnie ręką.
-To nic nie da...- wyszeptał, z żalem patrząc mi w oczy. Wyrwałam się z jego objęć i szybko się ubrałam - Co ty robisz?- zapytał zdezorientowany i również zaczął się ubierać.
-Chodź- powiedziałam i chwyciłam go za trzęsące się ręce, którymi próbował zapiąć spodnie. Zaprowadziłam go do łazienki i wyciągnęłam nieużywaną strzykawkę z końca ostatniej szufladki. Slash oblizał wargi i usiadł na ziemi, kiedy szukałam ukrytych przeze mnie prochów.
-Masz- powiedział w końcu Saul i wyciągnął z kieszeni jeden woreczek. Podeszłam do niego zdziwiona i wzięłam plastikową paczkę z wyciągniętej dłoni. Byłam nawet szczęśliwa. W końcu mimo tego że ciągle miał przy sobie heroinę, nie chciał jej wziąć. Wysypałam o połowę mniej niż zwykle i popatrzyłam na błagalny wzrok Slasha. Na łyżeczce podgrzałam heroinę i zaaplikowałam ją do strzykawki. Z moich oczu zaczęły samoistnie lecieć łzy. Znalazłam jeszcze ściągacz i przewiązałam ramię Saula. Mocno zacisnęłam pasek i chciałam jak najszybciej podać mu narkotyk, którego tak cholernie pragnął. Kiedy uklęknęłam przed nim, dłonią uniósł moją twarz tak, żebym mogła patrzeć prosto w jego oczy.
- Przepraszam - powiedział z ogromnym żalem i pozwolił mi kontynuować. Znalazłam odpowiednio widoczna żyłę i powoli wstrzyknęłam do jego organizmu zawartość torebki. Zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech. Puki jeszcze mógł swobodnie chodzić, zaprowadziłam go do sypialni i pomogłam położyć się na łóżku. -Dziękuję.- dodał i wtedy po moich policzkach znowu pociekły łzy. Chwilę później Saul zasnął, a ja zeszłam do salonu. Była 19, z nieba ciągle spadały coraz większe ilości deszczu. Zapowiadała się długa burza. Kiedy usiadłam obok Letty, wpatrującej się bez ruchu w szklany ekran, nagle się ocknęła. -Michelle...wszystko w porządku? - zapytała troskliwie, kładąc rękę na moim ramieniu. Pokiwałam przecząco głową i podeszłam do adaptera. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, wypadło na Cry Baby Cry - Beatlesów. Wróciłam na miejsce i ze spuszczoną głową siedziałam na kanapie.
-Mogę jakoś pomóc?- zapytała po chwili. A ja tylko popatrzyłam w jej brązowe oczy i tym razem nie potrafiłam opanować łez. Tak bardzo nie chciałam pamiętać tego co się przed chwilą stało. Letty bez słowa przybliżyła się do mnie i mocno przytuliła. Potrzebowałam tego, nawet bardzo. Po jakieś godzinie Gunsi wraz z Megan i Kate wrócili do domu. Zdążyłam się opanować, ale ciągle byłam przytulana przez Letty.
-A wam, kurwa, co?- zapytał zdezorientowany Duff, obejmując Megan w talii. Letty zmierzyła go zabójczym wzrokiem i dała znać wszystkim, żeby zostawili nas w spokoju. Został tylko Izzy.
-Co jest?- zapytał siadając delikatnie obok nas.
-Slash - powiedziałam, odrywając się od dziewczyny.
- Co Slash?
- Po prostu nie dawaj mu więcej tego gówna.
-Przepraszam, nie wiedziałem...- powiedział i nagle posmutniał. - Jest aż tak źle?- dodał po chwili, patrząc z niepewnością w moje oczy. Pokiwałam twierdząco głową i postanowiłam iść do siebie.
-Dziękuję - wyszeptałam do ucha Letty i wstałam z kanapy.
-No to dobrej nocy, ja idę spać, bo tym bieganiem to się nieźle zmęczyłam.- powiedziałam i słabo się zaśmiałam, Letty popatrzyła na mnie ze współczuciem. Pożegnałam się ze Stradlinem i powoli weszłam po schodach na górę. Zatrzymałam się przed samymi drzwiami. Bałam się, że jeśli Slash się obudził to będzie chciał znowu brać. Na szczęście zastałam go w takiej samej pozycji, jak przed moim opuszczeniem pokoju. Podeszłam do łóżka i odgarnęłam delikatnie jego włosy z czoła. Podeszłam do odtwarzacza i wypadło na Don't Cry, w oryginalnej wersji. Po moich policzkach spływały coraz mniejsze łzy. Po chwili odetchnęłam głęboko i wyłączyłam odtwarzacz. Położyłam się obok Saula i patrzyłam na jego niewinną twarz. Kiedy spał wyglądał tak słodko, że aż się uśmiechnęłam. Chciałam uwierzyć, że będzie lepiej, ale nie potrafiłam. Pragnęłam tylko jednego - żeby było jak dawniej, czyli bez żadnych pieprzonych nałogów....
Uuu... No to się porobiło.. :C
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak to dalej potoczysz, ale mam przeczucie, że Izzy pomoże Slashowi. Np zamiast heroiny zacznie mu serwować mąkę ziemniaczaną... Wtedy Slash byłby uzależniony od ziemniaków (O.o), więc zostałby jedyną na świecie Stonką, która potrafi grać na gitarze. Swoją drogą, czy uzależnienie od mąki jest w czymś lepsze niż uzależnienie od narkotyków? Chyba jest, nie? Myślę, że mąka nie jest tak szkodliwa.
A gdzie się kurde podział Irytujący Gość, co? Nie myśl sobie, że jak wpakowałaś Hudsona w prochy, to ja o nim zapomniałam! O nie! Kim on kurde jest?
A co ze Stevenem? On tylko leży gdzieś na schodach, nawet dziewczyny nie ma... weź mu daj coś ciekawego do roboty! Niech sobie jakieś hobby znajdzie... Ja wiem? Niech zacznie chodzić na ryby, albo niech zbiera znaczki, no nie wiem. Bo mało go ;D
No i czemu Michelle dała Slashowi ćpać, co? Co ona sobie myśli w ogóle?! Pff... Dobra... nie umiem pisać o poważnych sprawach. Zostawię to innym ;)
Haha! Zanim przeczytałam napisałaś ten komentarz zaczęłam pisać nowy rozdział i wiesz co...wszystko to na co czekasz się w nim pojawi... tak zdradzę już :D
UsuńNo i właśnie chodziło o to żeby Michelle dała mu te narkotyki bo tak to by się biedak chyba wściekł od środka :D
I wcale nie umiesz pisać o poważnych sprawach! Wcale! Już się tak nie nie doceniaj noo! 8D
Zajebisty blog, meeega wciągająca historia! Podziwiam Twoją wenę :D Kurcze, komentowapbym każdy wpis, ale czytam to zwykle na telefonie i jest mi cholernie niewygodnie... Wszystko jest piękne, ładne, ale jedna rzecz mnie troszkę boli, mianowicie koszulka z Black Ice :D To rok 92, prawda?;D A ten album wyszedl dopiero w 2008 hahah :D Z tego co pamietam, to jeszcze w ktoryms rozdziale pojawil sie ten błąd, jeśli możesz, to popraw pomyłkę, a ja będę już w pełni szczesliwym czlowiekiem XD koniec mojego marudzenia, czytam dalej ;D Pozdrawiam heheh :)
OdpowiedzUsuńO bojdziu...hahaha! Dziękuję za upomnienie xD Dość dawno to pisałam, a wtedy to jeszcze nie za bardzo się orientowałam w tym wszystkim...cholera, mój błąd, przepraszam! Podziwiam, że masz chęci do czytania takich głupot, naprawdę! xD
UsuńRównież pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ;)
No i wszystko pięknie :D Żadnych głupot, to jest naprawdę dobre! Mam nadzieję, że jeszcze nie zamierzasz kończyć tej historii ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie o_o jestem w szoku xD
Usuńi na razie nie zamierzam pisać zakończenia ;D
To ja zmieniam zdanie po raz kolejny i od teraz to jest mój najulubieńszy rozdział koniec i kropka! XD
OdpowiedzUsuńA w ogóle to rozdział jest CUDOWNY! Po prostu genialny! Taki totalnie w moim stylu! Jest wszystko co ubustwiam i o czym sama uwielbiam pisać :D jest seks, są dragi, jest poranek po imprezie, jest idealnie!
Tylko martwi mnie ten Slash. Najgorsze jest to, że w tej trasie z Aerosmith może być jeszcze gorzej. W sensie nie wiem jak ukazałaś tu Stevena i ekipę, no ale biorąc pod uwagę, że to niezłe ćpunki były to może być słabo.
A teraz kolej na Letty! Jezu, kocham ją niemal tak jak Kate! Wspaniała jest <3
Napisałabym coś jeszcze, ale muszę na koncert lecieć, bo mi zaraz tramwaj spieprzy XD
Pozdrowionka :*
Lady Stardust :***