Rozdział 44. The final countdown.

               Było przed 12:00, kiedy obudziłam się wtulona w Slasha. Mulat słodko pochrapywał, unosząc jeden kącik ust do góry, czym wywołał u mnie cichy śmiech. Postanowiłam go obudzić, bo właśnie dzisiaj mięliśmy wrócić do LA. Axl odwołał wszystkie koncerty ze Skid Row, które rzekomo miały się odbyć w dniach najbliższych i poprzednich, ale ze względu na sytuację w jakiej znalazł się zespół, Bach bez problemów przekazał tę informację swojemu managerowi. Delikatnie musnęłam usta Mulata, ale ten jakby nie zareagował. Pewniej go pocałowałam, na co Hudson tylko błogo się uśmiechnął, nie otwierając nawet oczu.
-Wiem, że nie śpisz!- powiedziałam głośniej i szturchnęłam go w ramię. Nagle Slash poderwał się z pozycji leżącej i obezwładnił mnie rękoma. Patrzyliśmy sobie w oczy i powoli zbliżaliśmy do siebie nasze usta. Po chwili oddawaliśmy pocałunki z dużym zaangażowaniem...
               Około 13 zwlekliśmy się z łóżka. Ubraliśmy się, biorąc ówcześnie prysznic. Spakowaliśmy nasze rzeczy, wrzuciliśmy do torby wszystko jak popadło. Trzymając się za ręce, wyszliśmy z pokoju, tym razem zamykając drzwi. Windą zjechaliśmy na dół i poszliśmy do restauracji hotelowej. Szybko zjedliśmy jakiś całkiem dobry obiad i w momencie kiedy wychodziliśmy z pomieszczenia, wpadliśmy na resztę. Wszyscy byli szczęśliwi, że Slashowi tak szybko udało się do nas wrócić. Oddaliśmy klucze do pokoi, pojechaliśmy na lotnisko i wpakowaliśmy się do samolotu. Kilka godzin rozmawialiśmy o muzyce, zespole, a nawet ślubie Axla i Kate. Zdziwiło mnie, że Rose ciągle spoglądał na Slasha, który jakoś nieporadnie próbował odeprzeć przeszywający wzrok Rose'a. On chyba nie chce...nie...na pewno nie. Pod koniec podróży Slash przesiadł się obok Duffa, a na miejsce kudłacza przyszedł Izzy. Z tym człowiekiem to nigdy nie można się nagadać. Zawsze znajdował się kolejny temat do rozmowy. Naszą za iście filozoficzną konwersację rozpoczęliśmy od tematu życia i śmierci, zadawaliśmy sobie pytania, na które tak na prawdę było mnóstwo odpowiedzi, a na dodatek wszystkie były poprawne. Przed samym lądowaniem rozmowa zeszła na zupełnie inny tor. A mianowicie cudowny nektar bogów - piwo. Wymieniliśmy chyba wszystkie nazwy tego napoju niskoprocentowego, a następnie mówiliśmy o swoich doświadczeniach z tymże trunkiem w roli głównej. W końcu znaleźliśmy się na ziemi. Uradowani opuściliśmy w biegu pokład samolotu i odebraliśmy bagaże z taśmy. Wychodząc z lotniska Axl zatrzymał dwie taksówki, bo oczywiste, że do jednej za nic w świecie byśmy się nie zmieścili. Obaj kierowcy szybko i bezpiecznie zawieźli nas pod dom. Zapłaciliśmy za przejazd i wpadliśmy do naszej willi. Każdy z nas szybko wszedł do swojego pokoju i rzucił torbę na podłogę.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
-Ja otworzę!- krzyknął Steven będący najbliżej. Ciekawiło mnie kto przyszedł, więc wyjrzałam z pokoju i moim oczom ukazał się manager Guns N' Roses.
-Chłopaki chodźcie, kurwa, Alan przyszedł!- dodał Steven, a wszyscy w mgnieniu oka, o mało nie zabijając się o siebie nawzajem zbiegając po schodach, znaleźli się w salonie, zajmując albo miejsca na kanapie, albo na fotelach. 
-Słuchajcie chłopcy, wiem, że ostatnia trasa przysporzyła nam wszystkim wielu problemów, ale mam za to coś o wiele lepszego niż Skid Row!- powiedział rozentuzjazmowany, choć na początku smutnym wzrokiem zmierzył mnie i Slasha. 
-No Alan kurwa nie przedłużaj już, było co było, ważne co ma być.- powiedział stanowczo Duff i popatrzył całkowicie poważnie na nas wszystkich.
-Dobrze już dobrze, no więc jedziecie w trasę....z AEROSMITH!- krzyknął ostatnie słowo uradowany, a cała reszta siedziała zamurowana na swoich miejscach. Nasi Gunsi mają zagrać na jednej scenie wraz z zajebistym i znanym na całym świecie Aerosmith?! To spełnienie marzeń, koncert życzeń, czy jak?
-O kurwa!- pisnął Axl i zaczął biegać jak idiota po całym salonie. Reszta też się ożywiła i nawzajem przytulali się, skacząc przy tym ze szczęścia.
-Jakieś pytania może macie?- zapytał Alan z zacieszem na twarzy
-No to....kiedy wyjeżdżamy?- zapytał niepewnie Izzy
-Za 4 miesiące! Macie czas na próby i wszystko, tylko uważajcie na siebie, jesteście największym zespołem w Ameryce.- powiedział poważnie, ale pozostali zaczęli się śmiać. Tylko dziewczyny zachowały poważne miny. Kiedy z bólem w oczach popatrzyłam na Slasha, ten od razu zamilkł i bał się popatrzeć mi w oczy. Po chwili Alan dostał telefon i popędził do studia w jakieś szalenie pilnej sprawie. 
-No to co kurwa...trzeba to opić!- zawołał wesoły do szpiku kości Adler i podbiegł do barku wyciągając z niego kilka butelek różnych gatunków alkoholu. Slash popędził na górę po gitarę i po chwili wrócił z dwiema. Jedną z nich podał Izzy'emu, a drugą zachował dla siebie. Obaj podłączyli się do wszechobecnych w tym budynku wzmacniaczy od Marshalla i zaczęli grać.
-No to może coś nowego skomponujemy? Mamy dziewczyny, alkohol i wszystko czego potrzeba...- powiedział Slash otwierając jedną z 12 butelek Danielsa. Kto jak kto, ale kudłacz zawsze wolał się ubezpieczyć na wypadek np...wybuchu apokalipsy zombie, czy czegoś w ten deseń. Śmiejąc się, rozmawiając i próbując wytworzyć cokolwiek nowego co można by nazwać solówką spędziliśmy kilka dobrych godzin. Piliśmy wódkę, whiskey, piwo i o dziwo rum, który znalazłam w kuchennej szafce. Około 3 nad ranem urwał mi się film...
               Następnego dnia obudziłam się naga w pustym łóżku. Byłam przykryta białą, cienką kołdrą. Kiedy tylko się podniosłam moja głowa chyba chciała eksplodować. Chwilę później do sypialni wszedł Slash z dwoma szklankami wody w jednej i tabletkami w drugiej ręce. Powoli podszedł do łóżka i uśmiechnął się słabo.
-Proszę kochanie, to na pewno ci pomoże...- powiedział teatralnie i zaśmiał się szyderczo, podał mi tabletkę do ręki. Sprawnym ruchem zabrałam mu szklankę z dłoni i w mgnieniu oka połknęłam aspirynę. Slash złapał się za głowę, kiedy chciał się schylić żeby mnie pocałować. Zaśmiałam się i wstałam powoli kręcąc głową.Owinęłam się kołdrą i musnęłam jego usta.
-Ops sory, Slash zejdź na dół, Axl chce z tobą pogadać.- powiedział Duff gapiąc się na nas.
-Jasne, ale teraz już stąd spadaj.- odpowiedział Slash i rzucił poduszką w stronę blondyna. Duff prychnął tylko i wyszedł z sypialni. -Na czym to ja...- zaczął i po chwili znowu połączyliśmy się w pocałunku.
-Musisz iść.- powiedziałam rujnując jego zamiary.
-Kurwa...zaraz wracam skarbie...- dodał Saul i wyszedł z uśmiechem na twarzy z pokoju. Wiedziałam, że rozmowy Rose'a z Hudsonem zwykle kończą się piciem, albo kłótnią, więc założyłam czystą bieliznę, ubrałam się w luźną koszulkę i naciągnęłam jakieś gacie...

Slash
               Kurwa kurwa kurwa! Axl chyba nie zapomniał... Zdenerwowany poszedłem do kuchni, w której czekał Rose i McKagan.
-No wreszcie! Pozwól na chwilę.- powiedział Axl i chwycił mnie za ramię. Wyszliśmy w trójkę z domu i zatrzymaliśmy się na huśtawce. -Siadaj.- rozkazał, a je że wolałem nie wkurwiać wiewióry posłusznie to zrobiłem. -Czy ty sobie jaja z nas robisz? Była umowa! Miałeś się oświadczyć pacanie i co...?- wyszeptał trochę wkurwionym głosem i popatrzył na Duffa, który potakiwał ruchem głowy.
-Ciszej! Kurwa mać, patrz!- powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni spodni pudełeczko z pierścionkiem. Axl i Duff popatrzyli na mnie ze zdumieniem.
-No i kurwa czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?!- powiedział głośniej i w tym samym momencie na taras wyszła Michelle
-Czego nie zrobił?- zapytała dziwnie się patrząc. Axl usiadł na moich kolanach a ja sprawnie ukryłem pierścionek.
-Slash nam opowiadał o...- zaczął Duff
-O motocyklach gadaliśmy...- dokończyłem za niego. Michelle tylko uniosła brwi do góry i pokiwała głową z niedowierzaniem.
-Ja i reszta dziewczyn zamierzamy odwiedzić kilka sklepów w okolicy...więc jakoś sobie musicie bez nas te kilka godzin poradzić...- powiedziała cały czas po kolei mierząc każdego wzrokiem
-Tak tak, nie ma problemu.- powiedziałem pospiesznie
-Axl...? Czemu siedzisz na kolanach Hudsona?- zapytała zdziwiona Kate wychodząc na werandę
-Juuhuu to świetna zabawa! Chcesz spróbować? Znaczy nie na kolanach Slasha, ale na moich czemu by nie?- Rose zaczął skakać w górę i w dół, chyba ten trik mu wyszedł, bo dziewczyny śmiejąc się wróciły z powrotem do domu.
-Dobra kurwa wystarczy tego skakania!- krzyknąłem i zepchnąłem rozbawionego Rose'a z kolan. Nagle poczułem jak obaj z Duffem się na mnie gapią. -No co?!-
-Boisz się jej! Boisz się jej oświadczyć!- krzyknął po chwili Axl i zaczął skakać po całej werandzie śmiejąc się. Ukryłem twarz w dłoniach.
-Kurwa no! A co jak ona mi odmówi?! No kurwa mać!- krzyknąłem i wstałem z miejsca. Wyciągnąłem dwie fajki z pudełka leżącego na stole i zapaliłem je naraz nerwowo zaciągając się. Zdezorientowany basista i wokalista milczeli jeszcze przez chwilę.
-Pojebało cię stary?! Przecież ona cię kocha!- krzyknął Duff
-Te! McKagan! Ty wcale lepszy nie jesteś! Kiedy zamierzasz się oświadczyć?- krzyknął po chwili Rose i teraz przerzucił się na Duffa. Zaśmiałem się pod nosem i popatrzyłem na spuszczoną głowę blondyna. Rose patrzył co chwilę na mnie i na Duffa. Każdy z nas odwracał wzrok jak tylko spotkał się oczami z Axlem.
-Nie no kurwa do dupy z wami!- powiedział w końcu przerywając dłuższą chwilę milczenia i wrócił wkurwiony do budynku. Popatrzeliśmy na siebie z Duffem i blondyn od razu usiadł obok mnie. Nagle McKagan zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie. Odetchnął głośno jakby z ulgą i wyciągnął czerwone pudełeczko z kieszeni.
-Będzie jej się podobał?- zapytał, pokazując średnich rozmiarów pierścionek ze sporym brylantem. Popatrzyłem na niego z uśmiechem.
-Na pewno tak. A...Michelle ten?- zapytałem, pokazując moją zdobycz.
-Na 100%.- powiedział i w tej samej chwili schowaliśmy pierścionki do kieszeni w gaciach. Nie wiedziałem co mam robić. Jak mam się oświadczyć? No kurwa...
-Duff...jak chcesz to zrobić?- zapytałem niepewnie.
-Co?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No jak chcesz się oświadczyć?- wyjaśniłem.
-A kurwa nie wiem...myślałem nad kolacją w restauracji...ale to głupie i nie w moim stylu...- zaczął głośno myśleć. Kurwa on już ma plan, a ja co?! Nic nie wymyśliłem. Ja pierdole, Rose jak się w końcu wkurwi to zajebie nas obu.

Axl
               Co za pacany! Kurwa ile można czekać aż łaskawie się odważą? Przecież nie zrobię tego za nich, jakbym mógł to już dawno byłoby po wszystkim. Postanowiłem na spokojnie z nimi pogadać, więc wróciłem na werandę. Siedzieli obok siebie z głowami spuszczonymi w dół. Slash przebierał palcami na kolanie, a Duff wyraźnie bił się z myślami, bo co chwilę marszczył czoło albo uśmiechał się pod nosem.
-No kurwa pobudka! Słuchajcie...wiem, że nie jesteście do końca pewni, ale to się robi chyba raz w życiu, nie? Trzeba się odważyć! Slash przestań pierdolić, że ona cię odrzuci, bo to jest kurwa niemożliwe, a ty McKagan...zbieraj dupę w troki i zapierdalaj po ten jebany pierścionek, bo chujem Megan się nie oświadczysz....- powiedziałem spokojnie, patrząc na tych ludzkich nieszczęśników. Po chwili Slash poderwał się z miejsca z uśmiechem na twarzy.
-Słuchajcie! Przecież za 2 tygodnie Rolling Stonesi grają kilka koncertów!- krzyknął uradowany i pobiegł do telefonu. Po kilkunastu minutach wrócił uradowany i oznajmił nam swój plan... Byłem zdziwiony, że to właśnie Hudson takie coś wymyślił, ale jakoś udało mi się to poskładać w całość, Duffowi też wyraźnie się podobał ten pomysł.
-Ty! Jeszcze Izzy!- krzyknąłem po chwili klepiąc się w czoło.
-Stradlin!- wydarli się wszyscy chórem na cały dom. Rytmiczny zjawił się za dole z akustykiem i również został wtajemniczony w niecny plan Slasha....

Komentarze

  1. Jestem OBURZONA!!!!
    No co to ma, kurwa, być?!
    Znowu tajemnice?! Uhhhh -.-
    Tak, tak. Pójdą na koncert Rolling Stonesów, obezwładnią ochronę, wtargną na scenę i się zbiorowo oświadczą, tak? :D To super xD
    Chociaż o wiele bardziej podobała mi sie scena, którą sobie wyobraziłam po kwestii: "No co za pacany! Kurwa ile można czekać aż łaskawie się odważą? Przecież nie zrobię tego za nich, jakbym mógł to już dawno byłoby po wszystkim." xD
    Pacz tylko, jak śmiesznie (xD):
    Slash i Michelle, romantyczna kolacja, świece, obcisła czerwona kiecka z dekoltem kurde do pępka, garnitur, krawacik, (hahaha xD), jakiś kawior i szampan, homary i inne takie...
    S: Wiesz co, kochanie? Chciałbym, żebyś wiedziała, że to jest dla mnie bardzo ważna chwila...
    M: Tak? A to niby czemu? Bo wpieprzamy mega drogie żarcie, na które nas nie stać i w dodatku masz na sobie marynarkę Stevena? Tak, rzeczywiście, coś w tym jest...
    S: Posłuchaj, Michelle... (po chwili milczenia, kiedy Michelle coraz bardziej się wkurza, bo Slash nic nie gada, a homary stygną, do kurwy nędzy) EKHM! POSŁUCHAJ, MICHELLE! (tu wykonuje gwałtowny ruch lewą nogą i spod stołu wyskakuje Axl, też w garniaku, z bukietem róż w ręce i z pierścionkiem w drugiej)
    A: Michelle Jakaśtam (sorka, ale zapomniałm teraz jak miała na nazwisko. Jakoś tak z hiszpańska trochę chyba, nie?), czy... wyjdziesz za Hudsona? (klęka na jedno kolano i podaje jej pierścionek. Slash zadowolony z siebie wpieprza kawior, póki kelner się nie zorientuje, że nie mają jak zapłacić, a Michelle dostaje ataku serca ze śmiechu i szoku. Jej ostatnie słowa i zarazem odpowiedź na pytanie Axla/Slasha to "Ożesz kurwa japierdzielę" ... Koniec! :D)
    A teraz kto odważy się powiedzieć, że jestem normalna? xD
    Aha, sory, że dopiero teraz czytam, ale byłam na dzikiej wiksie (taak... jasne...xD) i wolałam nie pisać komentarzy nachlana xD. Są wystarczająco głupie na trzeźwo... xD
    O fak, ale ci walnęłam komentarz... Oł maj...
    No nic. Rozdział zajebisty, pogoda zajebista, czego więcej chcieć? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha! Za każdym razem jak tylko czytam twoje komentarze to płaczę ze śmiechu, ale serio! No i ten nie zupełnie tak z tym koncertem będzie, ale jesteś blisko rozwikłania tej pojebanej zagadki :D
      No i spoko spoko, rozumiem cię. Twe komenty nie są głupie tylko zajebiste i wymiatające! :DDDD

      Usuń
    2. Też tak sądzę xD Nieno... właśnie sobie postanowiłam, że jeśli mój przyszły (bardzo hipotetyczny xD) facet nie oświadczy mi się w taki właśnie sposób jak opisałam powyżej (przy użyciu wyskakującego spod stołu Axla z bukietem i pierścionkiem), to nie tylko odrzucę te zaręczyny, ale w dodatku zrobię to w najperfidniejszy możliwy sposób. Tj, powiem "tak," zamówię wszystkie najdroższe potrawy i w ogóle wszystko co tylko będzie najdroższego, wliczając w to prywatną orkiestrę i przygrywającą na kontrabasie krewetkę a potem powiem "Żartowałam, muahahaha!" I wyjdę, a on będzie spłacał to do końca życia :D Super, nie?
      Tylko chyba najpierw go o tym uprzedzę, bo wątpię, żebym znalazła gdzieś faceta o stopniu zrycia mózgu równym mojemu, a inaczej by tego nie wymyślił :/
      Hyhyhyhy :D
      Coś mi mówi, że powinnam skończyć ten komentarz (który swoją drogą nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, ale cotam xD). Być może to właśnie ujawnił się mój głos rozsądku O.o
      I otóż go posłucham. Kończę.
      Aha, jeszcze nie! (No i głos rozsądku poszedł w pizdu :C...) Bo jeszcze o tym koncercie chciałam...
      Skoro to nie będzie tak, to może tak: Zaproszą dziewczyny na koncert Rolling Stonesów, po czym zamiast męczyć się z ochroną, obezwładnią Rolling Stonesów, przebiorą się za nich, wyjdą na scenę i zamiast grać, zrobią zbiorowe oświadczyny. A potem wściekły tłum wielbicieli Stonesów pożre ich żywcem za takie zbezczeszczenie występu... Ożesz... dramatycznie! I coś mi się wydaje, że jednak tak nie będzie, ale zawsze można zgadywać, a co! :D :D
      I cieszę się, że lubisz moje komentarze. Tym samym jest przynajmniej jedna osoba, której sprawiam radość swą jakże bardzo zajebistą i jeszcze bardziej bezsensowniejszą egzystencją :D
      Wznoszę toast pysznym kefirem: "Za zajebiste i wymiatające komenty i w chuj drogie żarcie, aby nigdy nam tego nie zabrakło!"

      Usuń
    3. Ahaha! A co no pewnie, kefiru się nie odmawia! :D

      Usuń
    4. Dżizas, przseprasam nie informaowałam o nowym, ale musiałam wyjsć, bo szłam na koncetr. Teraz trochę mnie głowa boli, bo pogo było ale przepraszam :D Już teraz beę informowa :d

      Usuń
    5. A dobra dobra nie tłumacz się! :D No, ale na przyszłość to powiadamiaj jak masz czas, a nie że narzucam się z tym czy coś... xD Po prostu się przydaje takie info :D

      Usuń
  2. Ja nie pierdolnę takiego supermegawyjebanego w kosmos komentarza, bo nie umiem, a poza tym słucham tego :
    http://www.youtube.com/watch?v=iW9ZIzzvbGg&feature=g-vrec
    i trochę mi nadal mózg wybucha.
    Napiszę, że rozdział zajebisty, ale coś kurwa nie wierzę, że Slash wziął prysznic.
    A tak w ogóle to fajna wizja Lise, też kiedyś sobie wyobrażałam jak Slash wcina kawior, to akurat jest możliwe (chyba)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się wciągnęłam w czytanie komentarzy, że zapomniałam po co przybyłam. Ale pytałaś o cóś na moim no-more-plastic i jako dobry samarytanin postanowiłam odpowiedzieć na dręczące twą zacną duszę pytanie: Otóż... ekh, ekhm... Nowe rozdziały Rock N' Roll Love Story jak najbardziej będą, tylko musisz uzbroić się w cierpliwość, bo wynalazłam coś takiego jak kolejność i zamierzam się jej trzymać, co oznacza tyle, że najpierw zakończę Przemyślenia Kudłatej Głowy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. NOSZ KURWA MAĆ, ile rozdziałów :c Kiedy ja mam to nadrobić? Chyba nie dam rady wszystkich, więc poleć mi od którego... XD Będę czytać, podoba mi się :)
    Zajrzyj do mnie, jak będziesz chciała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy u mnie, a tymczasem ja nadrabiam u ciebie xD Wybacz ze nie komentuję każdego nadrobionego, ale z moim lenistwem to niemożliwe, po prostu bym umarła zanim cokolwiek bym napisała xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha rozumiem cię skarbie :D No i właśnie czytam piękną Twą twórczość o kocie zdrapywanym widelcem z chodnika w ciemną noc :D Zajebiste masz pomysły haha! *.*

      Usuń
  6. No to pisz do mnie 25818732 i mi wszystko opowiesz, bo na razie nie mam czasu czytać :c Dziękuję za czytanie moich wypocin :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe spoko napisze jak tylko wejdę na gg i opiszę w skrócie xD No wiesz takich zajebistości jak Twój blog to grzech nie przeczytać ! xD

      Usuń
  7. IT'S THE FINAL COUNTDOWN!!!! tudu dudu tudu dududu! XDDD

    Już tytułem mnie kupiłaś XD
    No a rozdziałem to już w ogóle!

    Wreszcie nadchodzi moja upragniona, wyczekiwana trasa z Aerosmith! <3 Yeah! Będzie się działo! XD oby tylko nikt znowu nie przedawkował.

    Ahh, a ci znowu konspirują XD ale dobrze, bo może w końcu się oświadczą XD dobrze, że pierścionki nie mają terminu ważności, bo te ich to by się dawno przeterminowały XD
    Ooo, co ja widzę! Czyżby pomysł oświadczyn na koncercie Stonesów? Boże, TAK! To najlepszy pomysł ever XD gdyby mi się ktoś na Stonesach oświadczył to zgodziłabym się w ciemno XD albo nawet zamiast pierścionka bilet na ich koncert by wystarczył XD ewentualnie płytą też bym się zadowoliła XD ahh, Reverie, nawet nie wiesz jak ja bym czasami chciała wejść w to Twoje opowiadanie XD bo oni wszyscy są tu tacy zajebiści i mają takie zajefajne przygody, że aż się chce tak żyć <3 XD

    Mam nadzieję, że te koncertowe zaręczyny dojdą do skutku, bo jak Slash znowu spęka to ja nie wiem co! XD

    Pozdrawiam bardzo serdecznie :*
    Zabieram się za dalszy ciąg :)

    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi głupio, że tak długo odwlekam już te oświadczyny w rozdziałach xD
      Trasa z Aero zawsze spoko!

      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki