Rozdział 41. Just got lucky.

-Michelle! Chodź szybko będą go wybudzać!- powiedział Duff nerwowym tonem. Wybiegłam z kawiarni i mało nie zabijając się na schodach, nawet nie czekałam na windę, w przeciwieństwie do Duffa. W tym samym momencie kiedy winda przyjechała na górę, ja wbiegłam na właściwe piętro. Duff popatrzył na mnie zdezorientowany, ale po chwili oboje nerwowo chodziliśmy po korytarzu obgryzając paznokcie i co chwilę spoglądając na drzwi do sali Hudsona, za każdym razem kiedy usłyszeliśmy jakikolwiek głośniejszy dźwięk. Po chwili na korytarz wszedł Axl trzymając w ręku dzisiejszą gazetę z Detroit. Miał usta lekko otwarte i marszczył czoło czytając kolejne linijki tekstu. Poszedł do nas i nie przestawał czytać.

-Co kurwa?!- krzyknął po chwili i rzucił gazetą o ścianę.

-Proszę o spokój!- krzyknęła pielęgniarka wychylając się zza drzwi jednej z sal. Axl położył ręce na głowie i chodził tak w kółko, ja podniosłam gazetę z podłogi i zaczęłam czytać:

 "Czy to koniec Guns N' Roses?! Nasz informator podaje, że gitarzysta prowadzący tego zespołu znalazł się w szpitalu, ponieważ przedawkował amfetaminę, od której był uzależniony od paru lat. Kilkakrotnie odrzucił prośby managera o poddanie się leczeniu na odwyku. Nie mamy dokładnych informacji o stanie zdrowia muzyka, jednakże nadmieniam iż nie jest pewna przyszłość zespołu. Jeżeli frontman grupy nie znajdzie nikogo na zastępstwo gitarzysty prawdopodobnie rozwiąże zespół:
A.Rose:  Slash był moim przyjacielem, ale nie mogę pozwolić na zniszczenie kariery pozostałych członków zespołu. Jeżeli nie przestanie zażywać heroiny rozwiążę zespół. - powiedział wokalista zespołu w jednym z wywiadów przeprowadzonych specjalnie dla naszej gazety." 

Zrobiłam wielkie oczy, a gazetę wyrwał mi z rąk Duff. Kiedy skończył czytać krzyknął głośno

-Rose! Popierdoliło cię?!- podszedł do wokalisty

-Mnie?! JA NIC KURWA NIE MÓWIŁEM, ROZUMIESZ?! Żadnych pierdolonych wywiadów nie było! Cały czas byłem, albo w hotelu, albo tutaj!- krzyczał szarpiąc basistę za koszulkę.

-Dobra kurwa....ale jaki nałóg amfetaminowy?! I jaki odwyk?! Kurwa co tu się dzieje?!- zaczął krzyczeć Steven czytając ten sam artykuł, który był zamieszczony na pierwszej stronie najpopularniejszej gazety w Detroit. 
Izzy i Axl postanowili jechać do redakcji tejże szanującej prywatność gazety, która oczywiście podawała tylko czyste fakty. Byli nieźle wkurwieni. Zostałam w szpitalu z dwoma blondynami i Letty. Katrin, Kate i Megan postanowiły pojechać z chłopakami. 

Duff i Steven siedzieli po obu moich stronach na stołkach. Twarz ukryłam w dłoniach i po kolei przewijałam w pamięci cały ten artykuł. Byłam cholernie wkurwiona na tego, kto w tak barwny sposób upiększył życie Slasha, ale teraz nie to było ważne. Najbardziej martwiłam się o Slasha. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Zza nich wyszła pielęgniarka z uśmiechem na twarzy. Kiedy tylko ją zobaczyliśmy wstaliśmy w tej samej chwili i czekaliśmy na dalszy ciąg zdarzeń.

-Proszę mi powiedzieć, co z nim?- podeszłam i popatrzyłam na nią błagalnym tonem. Kobieta westchnęła głęboko i powiedziała

-W porządku, będzie żył i to jeszcze długo, ale jest teraz bardzo słaby.- mówiła jednym tchem, a przerwało jej chrząknięcie doktora, który stał tuż za jej plecami. -Przepraszam, ja już pójdę...- dodała i weszła do sali obok.

-No więc, tak jak Pani Daughtson zdążyła wyjawić, pacjent został wybudzony ze śpiączki...- zaczął a ja pisnęłam na cały szpital ze szczęścia i wpadłam w ramiona obu chłopaków.

-Mogę tam wejść?- zapytałam

-Za chwilę, pielęgniarka musi jeszcze go zbadać.- dodał i poszedł do swojego gabinetu. Aż mnie roznosiło na tym korytarzu, tak bardzo chciałam go zobaczyć.

Slash
Kurwa...co ja tu robię...przecież, no ja pierdole co poszło nie tak?! Ja pierdole...nie umiem tak żyć, ja ją kocham, a ona mnie nienawidzi. Pewnie wyjechała i nigdy jej już nie zobaczę. No kurwa kurwa kurwa, zrobię to jak tylko mnie wypuszczą, ja nie chcę tak żyć nie mogę...Teraz czuję ogromny ból i pustkę, nawet nie wiem, czy ktokolwiek wie, że tu jestem... Wiem tylko, że jestem skończonym chujem, debilem i idiotą, w żadnym razie nie zasłużyłem na taką dziewczynę jak Michelle... mówiłem sobie w myślach, a jakaś młoda pielęgniarka badała mnie. Po chwili uśmiechnęła się i powiedziała

-Jest pan prawie zdrów! Jeszcze kilka dni i zapewne będzie pan w domu, ze swoją ukochaną.- powiedziała ukochaną? Czyli, że Michelle tu jest?! O żesz kurwa....

-Jak to z ukochaną?- zapytałem słabym głosem

-Odkąd tylko tu pana przywieźli tam na korytarzu zamieszkała jakaś brunetka, na pana siostrę to ona nie wygląda...zresztą pan przecież nie ma rodzeństwa panie Hudson....- powiedziała i wyszła zostawiając mnie z kłębiącymi się myślami w głowie...

Michelle
W końcu druga kobieta wyszła z sali i uśmiechnęła się do mnie dając mi znak, że mogę wejść. Głośno przełknęłam ślinę i powoli otworzyłam drzwi. Niepewnie przekroczyłam próg wbijając wzrok w podłogę. Po chwili wolno przeniosłam oczy na łóżko i zobaczyłam Slasha, miał przerażoną minę i ledwo utrzymywał otwarte powieki. Pewniej podeszłam do łóżka i zatrzymałam się jakieś 20cm przed nim. Nagle z moich oczu popłynęły łzy, ale były to łzy szczęścia. Szybko podeszłam do Slasha i trzęsącą się dłonią przejechałam po jego policzku.

-Przepraszam...to nie tak miało wyjść. - powiedział ledwo otwierając usta.

-Cii...- wyszeptałam i pocałowałam go w usta. Kiedy się od nich oderwałam, na twarzy Hudsona pojawił się błogi uśmiech.

-Nigdy...kurwa nigdy więcej mnie tak nie strasz!- powiedziałam głośniej, przez łzy i znowu go pocałowałam tym razem mocniej. Slash próbował się jakoś podnieść, ale nie miał na tyle sił.

-Przepraszam...jestem skończonym chujem, powinienem zdechnąć, bo nie zasługuję na taką kobietę jak ty...- powiedział odrobinę głośniej, a z jego oczu popłynęło kilka gorzkich łez. Ścisnęłam swoje wargi i popatrzyłam mu w oczy. Znowu były piękne, przeszklone, wyglądały jak lustro, ale mogłam z nich wyczytać szczęście i żal do samego siebie. Po chwili Slash chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do policzka. Pocałował jej wewnętrzną część i dość mocno przyciągnął mnie do siebie. Znowu mogłam go mieć tak blisko siebie, pocałowałam go namiętnie w usta, ale kiedy chciałam się odsunąć, Slash przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej i całował mnie jakbyśmy widzieli się po raz ostatni. Nawet nie wiem jak długo trwała ta chwila, ale mogłaby trwać wiecznie...

-Można? Ooo i już się liżą...- powiedział Axl wchodząc do sali

-Zamknij się wiesz ile Slash wytrzymał bez Michelle...? Czekaj... cztery dni! Ty Hudson się nie ogolił!- dodał Steven wchodząc zaraz po rudzielcu. Nie przerywaliśmy pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili oderwałam usta od Saula i popatrzyłam mu głęboko w oczy. Zaraz po Stevenie weszła cała reszta łącznie z dziewczynami, otoczyli łóżko Hudsona tak, że prawie brakowało powietrza. Każdy z nich przytulił się do kudłacza.

-Coś ty planował? Myślałeś, że tak po prostu sobie odejdziesz z zespołu? Nie ma tak dobrze stary! Trzeba harować!- powiedział Axl śmiejąc się wraz z innymi.

-Człowieku, nawet nie wiesz co my, a głównie Michelle przeżywała jak się dowiedzieliśmy, że jesteś martwy!- zaczął Izzy -No kurwa nawet jeść nie chciała, do hotelu trzeba ją było zabierać siłą, nie spała...kurwa nigdy więcej nie zostawiaj mnie z nią samą, kiedy jesteś trupem!- dodał i wszyscy łącznie ze Slashem zaśmiali się dość głośno.

-A co się tu dzieje?! W sali może przebywać tylko jedna osoba! Proszę o opuszczenie pomieszczenia!- powiedział lekarz wchodząc do środka

-Do dupy ten szpital....- powiedział smutno Steven żegnając się z Saulem. Zaraz po nim pożegnała się reszta i w mgnieniu oka opuścili salę. Lekarz pokręcił tylko głową i uśmiechnął się patrząc na nas. Po chwili wyszedł i znowu zostaliśmy sami. Patrzyłam się na Slasha, a on wpatrywał się we mnie

-No chodź tu bo ja nie mam siły się tam ruszyć...- powiedział w końcu, nawet nie podnosząc głowy z poduszki. Zaśmiałam się niepewnie i zbliżyłam się do Slasha.

-Kurwa...jestem skończonym idiotą, chu...- zaczął. Pocałowałam go, przerywając mu w pół słowa. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku przez dłuższy czas. W końcu oderwałam się od niego, a Saul posmutniał.

-Co się dzieje?- zapytałam ze strachem w głosie.

-Ja nie umiem żyć ze świadomością, że cię...no wiesz...zdradziłem...- powiedział i odwrócił wzrok w przeciwną stronę.

-Debilu to nieważne, kocham cię i wybaczę ci wszystko, ale nigdy przenigdy nie waż się zrobić tego jeszcze raz...- powiedziałam, a po moich policzkach popłynęły potoki łez.

-Jesteś zajebista...- powiedział słabym głosem i chwycił moją dłoń. Uśmiechnęłam się szeroko, chyba po raz pierwszy od tamtej nocy. Saul przymykał powoli powieki. Pocałowałam go w czoło i patrzyłam jak zasypia. Kiedy puścił moją rękę postanowiłam iść do reszty. Po cichu wyszłam z sali i zastałam na korytarzu wszystkich przybyłych w dniu dzisiejszym. Byłam cholernie szczęśliwa, że Slash w końcu się obudził. Postanowiłam nigdy więcej nie poruszać tematu tamtego chujowego wieczoru, który wywrócił moje i Slasha życie do góry nogami. Izzy oczywiście zmusił mnie do jedzenia, ale tym razem nie protestowałam zjadłam jak najszybciej było to możliwe i popędziłam znowu na salę... Weszłam na oddział i skierowałam się na salę Hudsona. Ciągle spał, więc podeszłam do jego łóżka i usiadłam na krześle. Wpatrywałam się w jego twarz. Byłam zajebiście szczęśliwa, tak jak nigdy.

Po kilku godzinach zasnęłam zmęczona całym tym natłokiem zdarzeń.

Komentarze

  1. :D
    Sialalalalala :D :D
    Slash żyje, żyje, żyje! :D No to mogę się już chyba pozbyć tych cegieł co ponaznosiłam do domu, co? ;D Mam nadzieję, że mi tu teraz jakiejś chorej akcji nie odwalisz xD
    Ej, a lubisz przypadkiem agrest? Wiem, że jestem pierdolnięta, ale ja naprawdę kocham agrest, a się tu okazuje, że są na świecie ludzie, którzy go nie lubią! O.o
    I teraz przeżywam Catharsis, Nirvanę i cotam jeszcze się da. Po prostu jestem wstrząśnięta. Boże drogi, jakim trzeba być potworem, żeby nie lubić agrestu?!?!?!?
    Nieważne... xD
    W każdym razie, ja coś czuję, że to nie koniec tej całej akcji. No i ten artykuł w gazecie się nie wyjaśnił. Co za tępak to napisał O.o ?!
    To będzie jakiś nowy, trzymający w napięciu wątek, mam rację? Np będą śledzić wszystkich dziennikarzy (w tym celu ułożą specjalną taktykę, to już samo w sobie musiałoby być śmieszne xD) poubierani w czarne płaszcze i z podolepianymi wąsami i brodami xD
    Aha, no i dzięki za rozdział, bo nastawiałam się na piątek, a tu taka miła niespodzianka :D

    Agrestem jestem
    A-haaa
    Pokulam się gdzie kulać się chcę
    A-haaa
    Agrestem jestem!
    A-haaa
    Więdz zjedz mnie, bo nie wrócę więcej
    A-haaa!

    No pacz, jakie chwytliwe nuty Ci tu zapodaję xD
    Jestem jakimś fakindżiniusem ;D To już nie czytaj tego komentarza, tylko pisz następne :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahah dżisys jakich ja zajebistych ludzi tutaj spotykam :D

      No i ten nowy się pisze, ale jeszcze nie wiem co z tym praniem, chyba się zdarzy w najbliższym rozdziale cóś...no nie ważne, zobaczy się 8D

      Usuń
    2. Aaa i agrest! Kocham agrest! :D Jak można go nie kochać?! Taki piękny, zieloniutki i słodziutki bądź kwaśniutki *.* kocham! :D

      Usuń
    3. Taaak! Epic win! xD No więc słuchaj no, moja Agrestowo-Pokrewna Duszo, ja to myślę, że agrest to jest jednak coś. A teraz pocisnę cytatem, uwaga: "Agrest to czysta, mechata, zielona, okrąglutka zajebistość!"
      Hym hym hym... No Paulo Coelho to tego raczej nie powiedział xD (dobra, dobra, i tak wszyscy wiedzą, że to ja xD Takiej genialnej wypowiedzi to można nawet ze świecą nie znaleźć ;P) A pranie to dawaj dawaj xD Już się nie mogę doczekać, że okurdebele ;D
      Ej, pacz to:
      "Ziemia, powietrze, ogień, woda, Agreeest!! Kapitan Ameryka!" Tuturuturururuuu... !! :D
      Tak, tak... -.- Już nic nie mówię, wezmę mój zidiociały geniusz twórczy, zamknę w słoju i zakopię w ogródku... Ha! Podpucha! Nie mam ogródka! :P Ale was nabrałam!
      Mam takie dziwne wrażenie, że jako dziecko musiałam paść ofiarą jakiegoś strasznego wypadku, w wyniku którego mózg (o ile w ogóle tam był O.o) uległ rozgnieceniu, pomniejszeniu, zepsuciu, tudzież zniknięciu. To by naprawdę wieeeele tłumaczyło, nie? xD

      Usuń
    4. Rocking all the waaaaay and houuuse of the rising sun! Uhuhuhu no i przecież gdybyś mózgu nie miała to byś tak twórczych komentów nie pisała, no nie? :D

      Usuń
    5. Ha! Zawsze wiedziałam, że pisanie twórczych komentów to moje życiowe powołanie! Kiedyś przyśniła mi się nawet wielka miska pełna czekoladowego budyniu, która śpiewała mi do melodii "pieski małe dwa," że jeśli nie zacznę wypełniać tej wielkiej życiowej misji, to przejedzie mnie kołowrotek i tak to się właśnie wszystko zaczęło... Nie miałam wyboru :C :/
      xD Ale to ma niewiele wspólnego z posiadaniem mózgu. :D

      Usuń
    6. A ja też lubię agrest.! xD ale zaznaczyłam wojne bo lubię wojnę ];>
      ej.... Duff się potrafi rozdwoić.! 0.o "Izzy i Duff postanowili jechać do redakcji tejże szanującej prywatność gazety, która oczywiście podawała tylko czyste fakty. Byli nieźle wkurwieni. Zostałam w szpitalu z dwoma blondynami i Letty. " jebłam jak to zauważyłam xD

      Usuń
  2. Uhuhu gratuluję setny koment należy do Cb! :D

    No i ten z tej okazji rozdział gratis xD

    Aaaa kuźwa miało być Izzy i Axl! Zara się poprawi spokojnie, a i ten chociaż jedna osoba porządnie to czyta! :D Uznajmy, że was sprawdzałam...xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosz kuźwa, skąd miałam wiedzieć, że pisząc "blondyn" masz na myśli akurat Duffa? Może to chodziło o blondwłosego Slasha (zmianę ubarwienia jego pięknych loczków już kiedyśtam sugerowałam, nigdy nie wiadomo xD)A może np Axl czuje się mentalnym blondynem? Ja tam nie wiem, czy to takie oczywiste było xD Ale uznalmy, e jestem strasznym tępakiem i teraz czas powiesić się w szafie na starym szaliku ;C
      Nieno xD rozdział gratis mówisz? :D Super!

      Usuń
    2. Dobra dobra, mój błąd był! xD

      No i ten miłego czytania xDDDD

      Usuń
  3. Wreszcie przestałam płakać ;D bosko !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeah! Mamy happy endzik! Normalnie nie jestem fanką wesołych zakończeń ale w tym wypadku nie wyobrażam sobie by mogło się to skończyć inaczej! Slah żyje i tylko to się liczy! I nawet Chelle wybaczyla mu zdradę! To jest serio wyjątkowa kobitka! Już myślałam, że w tym szpitalu do to czegoś więcej dojdzie niż do pocałunków hehe XD ale nie no, rozumiem, że Slash musi nabrać sił XD

    A co do tego artykułu to mam nadzieję, że chłopaki i ich dziewczyny XD znajdą tego gnojka co to napisał i wyrwą mu jaja!

    Tekst Stevena "do dupy ten szpital" było po prostu rozwalający! Aż parsknęłam śmiechem! XD

    Teraz to mam nadzieję, że szybko wrócą na trasę! Bo wiesz co, już mi brakuje ich szaleństw XD niech się szybko Slash wykuruje XD i nich ruszają dalej podbijać świat XD

    Pozdrowiam cieplutko i zasuwam dalej :***

    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :D
      Chelle to jest dla niego za dobra, z tego co tu widzę. Eh jak to się wszystko zmienia. Gdybym pisała to dzisiaj to ich losy potoczyłyby się zupełnie inaczej.

      Pozdrawiam gorąco <3
      Reverie.

      Usuń
    2. Ja tam cały czas czekam na dalszy ciąg Twego opowiadania :D jeszcze tyle może się tam wydarzyć, tak wiele osób można pouśmiercać XD

      Pozdrawiam serdecznie <3

      Lady Stardust :*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki