Rozdział 6. Love at first sight
Tego dnia wszystko miało się zmienić. Obawiałam się pójścia do szkoły, jak za każdym razem, ale przypomniałam sobie jak było ostatnio. Miałam nadzieję, że i teraz spotka mnie szczęście.
Założyłam moją ulubioną koszulkę z Bonem Scottem i wcisnęłam zakompleksione nogi w skórzane spodnie. Koszulę w kratę zawiązałam w pasie, w pośpiechu wybiegając z pokoju. Po drodze na dół wpadłam na zaspaną Kate.
- Uważaj, bo się potkniesz! - powiedziała rozbawiona.
- Przepraszam, po prostu trochę się stresuję i nie chcę się spóźnić, a tak w ogóle to gdzie są rodzice?
- Przed chwilą pojechali do nowego biura - oczywiście, znowu praca jest najważniejsza.
- Ach...muszę iść, bo się spóźnię. Pa! - pożegnałam się i zbiegłam na sam dół.
- Czekaj! Ja już wyjeżdżam do siebie, mam po drodze to cię podwiozę - skinęłam głową i spokojniej wyszłam przed dom. Zajęłam miejsce pasażera, czekając na Kate. Włączyłam radio, leciało Last Child Aerosmith. Farbowana brunetka wsiadła i ruszyła z piskiem opon. Było za 10 ósma kiedy zatrzymałyśmy się przed szkołą.
- Do zobaczenia i dzięki! - pocałowałam ją w policzek i wysiadłam ze starego porsche, trzaskając drzwiami.
- Uważaj, bo się potkniesz! - powiedziała rozbawiona.
- Przepraszam, po prostu trochę się stresuję i nie chcę się spóźnić, a tak w ogóle to gdzie są rodzice?
- Przed chwilą pojechali do nowego biura - oczywiście, znowu praca jest najważniejsza.
- Ach...muszę iść, bo się spóźnię. Pa! - pożegnałam się i zbiegłam na sam dół.
- Czekaj! Ja już wyjeżdżam do siebie, mam po drodze to cię podwiozę - skinęłam głową i spokojniej wyszłam przed dom. Zajęłam miejsce pasażera, czekając na Kate. Włączyłam radio, leciało Last Child Aerosmith. Farbowana brunetka wsiadła i ruszyła z piskiem opon. Było za 10 ósma kiedy zatrzymałyśmy się przed szkołą.
- Do zobaczenia i dzięki! - pocałowałam ją w policzek i wysiadłam ze starego porsche, trzaskając drzwiami.
- Nie ma za co! Pa! - powiedziała i pojechała dalej. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Weszłam do budynku. Ta szkoła była inna, nowsza. Szłam szerokim korytarzem trzymając w ręce kartkę, na której były zapisane numery sal. Odnalazłam swoją szafkę z numerem 318. Włożyłam do niej niektóre książki i zamknęłam na klucz. Weszłam na pierwsze piętro i oparłam się plecami o ścianę. Nerwowo włożyłam słuchawki do uszu, czując na sobie te dziwne spojrzenia. W jednym końcu korytarza zaczęło robić się tłoczno. Starałam się nie zwracać uwagi na zbliżającą się grupę groźnie wyglądających chłopaków. Mieli swój styl. Skórzane kurtki, spodnie motocyklowe i bandany na głowach, rękach lub przymocowane do paska. W moich uszach rozbrzmiało Gimme All Your Lovin'. Zauważywszy koszulkę Black Sabbath u jednego z nich, mimowolnie się uśmiechnęłam. Gdy mrugnął, zerknąwszy w moją stronę, uświadomiłam sobie, że wpatruję się w jego czekoladowe oczy jak jakaś idiotka. Pięknooki chłopak szturchnął kumpla po lewej. Po chwili każdy z nich rzucił na mnie okiem. Zadzwonił dzwonek. Speszona spuściłam głowę, kątem oka obserwując to co dzieje się wokół mnie. Brązowooki mruknął coś do swoich kumpli wywołując ich śmiech i zmierzył mnie wzrokiem, gdy przechodziłam obok całej grupki. Nagle ktoś wyrwał słuchawkę z mojego ucha. Z przerażeniem spojrzałam w czekoladowe oczy.
- ZZ Top... - uśmiechnął się z zadowoleniem, zbliżywszy słuchawkę do ucha - Jestem Saul i chyba będziemy mieli razem literaturę - wyciągnął do mnie rękę, cały czas patrząc mi w oczy.
- ZZ Top... - uśmiechnął się z zadowoleniem, zbliżywszy słuchawkę do ucha - Jestem Saul i chyba będziemy mieli razem literaturę - wyciągnął do mnie rękę, cały czas patrząc mi w oczy.
- Świetnie, a teraz oddawaj - wyciągnęłam dłoń w jego stronę. W tym momencie ze strony kolegów Saula dobiegł pełen zaskoczenia śmiech i gwizdy. Chciałam tylko odebrać swoją własność, ale Mulat pociągnął słuchawki w dół, pozbawiając mnie okazji do wysłuchania solówki.
- Oddam jeśli zdradzisz mi swoje imię - jego niewinny półuśmiech sprawił, że kolana mi zmiękły.
- Są twoje, Saul - Pff. Co on sobie wyobraża? Nie tak szybko. Z zadziornym uśmieszkiem wypięłam słuchawki z gniazda i parsknęłam śmiechem, widząc jego minę. Moje włosy prawdopodobnie musnęły jego twarz, gdy wykonałam gwałtowny obrót w tył. Zadowolona z siebie weszłam do klasy. Nauczycielka zatrzymała mnie i kazała zaczekać.
- Oddam jeśli zdradzisz mi swoje imię - jego niewinny półuśmiech sprawił, że kolana mi zmiękły.
- Są twoje, Saul - Pff. Co on sobie wyobraża? Nie tak szybko. Z zadziornym uśmieszkiem wypięłam słuchawki z gniazda i parsknęłam śmiechem, widząc jego minę. Moje włosy prawdopodobnie musnęły jego twarz, gdy wykonałam gwałtowny obrót w tył. Zadowolona z siebie weszłam do klasy. Nauczycielka zatrzymała mnie i kazała zaczekać.
- Witam na lekcji literatury, dzisiaj do naszej grupy dołączy nowa uczennica. Michelle usiądź obok Alex - powiedziała krótko i uśmiechnęła się do mnie, wydawała się być bardzo miłą kobietą. Wskazała na szatynkę, mierzącą mnie podejrzliwym wzrokiem. Głęboko odetchnęłam i zajęłam miejsce obok niej. Patrzyła na mnie, oglądając się do tyłu.
- Ktoś ma do ciebie sprawę - kiwnęła głową, nie kryjąc rozbawienia. Domyślając się kto może czegoś ode mnie chcieć, niezbyt chętnie obróciłam się w tył. Czekoladowe oczy mówiły poznałem twoje imię i mam twoje słuchawki, kto wygrał? Wzruszyłam ramionami i starałam się skupić na lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy ruszyli do wyjścia. Ktoś strącił mój zeszyt na podłogę, zanim zdążyłam go chwycić. Westchnęłam pod nosem, chcąc podnieść nieszczęśnika.
- Pójdziemy razem na lunch? - zerknęłam na zwisające przede mną słuchawki i pośpiesznie wstałam. Brązowe oczy błyszczały w porannym słońcu, komponując się z cwaniackim uśmiechem.
- Pewnie.
- Serio? - spytał skonsternowany.
- Nie. Odczep się - tak naprawdę to się nie odczepiaj. Jesteś zbyt przystojny, pomyślałam.
- Fajne te słuchawki! - zignorowałam jego zaczepki i uciekłam na niższe piętro.
Steven gdzieś się zgubił. Chcąc go odnaleźć, natknąłem się na znajomych.
- Stary, wpadniecie w piątek do Roda? Organizuje imprezkę nad basenem. Wiecie dziewczyny w bikini, te sprawy... - James znacząco poruszył brwiami, a ja uśmiechnąłem się na samą myśl o gorących panienkach.
- Czy to ta nowa? - od razu się odwróciłem - Całkiem ładna - powiedział Michael, zacierając ręce i mierząc Michelle swoim zboczonym wzrokiem.
- Łapy precz - mruknąłem, wywołując falę śmiechu.
- Zakład, że nie pocałujesz jej w ciągu... 2 tygodni?
- Nie? Stawiam skrzynkę piwa, że zrobię to jeszcze w tym tygodniu - uścisnęliśmy sobie dłonie i teraz to ja zacierałem ręce na myśl o jej malinowych ustach. Może nie chodziło tylko o wygraną? - Patrz i ucz się - z uśmiechem ruszyłem w kierunku tej piękności. Brunetka od dłuższej chwili układała książki w równym rzędzie. Oddzielały nas tylko szaroniebieskie drzwiczki. Gdy jej niewielkie dłonie wyciągnęły podręcznik z biologii, gwałtownie zatrzasnąłem szafkę ręką. Brunetka podskoczyła, a ja uśmiechnąłem się, widząc jej dezorientację.
- Lubisz AC/DC? - zapytałem, nie uzyskując odpowiedzi przez dłuższą chwilę.
- Ktoś ma do ciebie sprawę - kiwnęła głową, nie kryjąc rozbawienia. Domyślając się kto może czegoś ode mnie chcieć, niezbyt chętnie obróciłam się w tył. Czekoladowe oczy mówiły poznałem twoje imię i mam twoje słuchawki, kto wygrał? Wzruszyłam ramionami i starałam się skupić na lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy ruszyli do wyjścia. Ktoś strącił mój zeszyt na podłogę, zanim zdążyłam go chwycić. Westchnęłam pod nosem, chcąc podnieść nieszczęśnika.
- Pójdziemy razem na lunch? - zerknęłam na zwisające przede mną słuchawki i pośpiesznie wstałam. Brązowe oczy błyszczały w porannym słońcu, komponując się z cwaniackim uśmiechem.
- Pewnie.
- Serio? - spytał skonsternowany.
- Nie. Odczep się - tak naprawdę to się nie odczepiaj. Jesteś zbyt przystojny, pomyślałam.
- Fajne te słuchawki! - zignorowałam jego zaczepki i uciekłam na niższe piętro.
Steven gdzieś się zgubił. Chcąc go odnaleźć, natknąłem się na znajomych.
- Stary, wpadniecie w piątek do Roda? Organizuje imprezkę nad basenem. Wiecie dziewczyny w bikini, te sprawy... - James znacząco poruszył brwiami, a ja uśmiechnąłem się na samą myśl o gorących panienkach.
- Czy to ta nowa? - od razu się odwróciłem - Całkiem ładna - powiedział Michael, zacierając ręce i mierząc Michelle swoim zboczonym wzrokiem.
- Łapy precz - mruknąłem, wywołując falę śmiechu.
- Zakład, że nie pocałujesz jej w ciągu... 2 tygodni?
- Nie? Stawiam skrzynkę piwa, że zrobię to jeszcze w tym tygodniu - uścisnęliśmy sobie dłonie i teraz to ja zacierałem ręce na myśl o jej malinowych ustach. Może nie chodziło tylko o wygraną? - Patrz i ucz się - z uśmiechem ruszyłem w kierunku tej piękności. Brunetka od dłuższej chwili układała książki w równym rzędzie. Oddzielały nas tylko szaroniebieskie drzwiczki. Gdy jej niewielkie dłonie wyciągnęły podręcznik z biologii, gwałtownie zatrzasnąłem szafkę ręką. Brunetka podskoczyła, a ja uśmiechnąłem się, widząc jej dezorientację.
- Lubisz AC/DC? - zapytałem, nie uzyskując odpowiedzi przez dłuższą chwilę.
- Nie, tylko kupuję koszulki z ich wokalistą - odpowiedziała, uśmiechając się wrednie.
- Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
- Jesteś strasznie upierdliwy, wiesz? - przytaknąłem - Walk all over you - powiedziała po krótkim zastanowieniu. Zauważyłem miny chłopaków. Nie wierzyli, że zadziałam tak szybko.
Chciałam z nim gadać, więc starałam się ciągnąć rozmowę dalej. Jego głos był dla moich uszu ukojeniem.
- Jesteś strasznie upierdliwy, wiesz? - przytaknąłem - Walk all over you - powiedziała po krótkim zastanowieniu. Zauważyłem miny chłopaków. Nie wierzyli, że zadziałam tak szybko.
Chciałam z nim gadać, więc starałam się ciągnąć rozmowę dalej. Jego głos był dla moich uszu ukojeniem.
- A ty słuchasz Black Sabbath? - zapytałam, spoglądając na jego koszulkę.
- Nie, tylko kupuję koszulki z ich wokalistą - walnęłam go w ramię, śmiejąc się pod nosem, gdy parodiował mój głos.
- Mam ich wszystkie płyty.
- Ja też - powiedział wesoło.
- Super... - mój rozmarzony wzrok zdradził wewnętrzne pragnienia - Masz ładne usta - naprawdę to powiedziałam?
- Co powiedziałaś? - przycisnęłam dłoń do twarzy, unikając jego wzroku jak ognia - Powiedz to jeszcze raz - jego chichot wydawał się piekielnie przyjazny, a nieco szorstkie dłonie próbowały delikatnie odsłonić moje usta.
- Powiedziałam to na głos? - z niewinnym uśmieszkiem oparłam się o swoją szafkę, podczas gdy ręka Saula zagrodziła mi drogę ucieczki z lewej strony.
- I to bardzo wyraźnie - uśmiechał się szeroko, wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Czułam się skrępowana i miałam ochotę schować się w damskiej toalecie. Nagle Mulat gwałtownie zaczął się przybliżać, więc wykorzystałam jego skupienie, pytając
- Idziemy na ten lunch? - zastygł w miejscu, by po chwili odpuścić.
- Super... - mój rozmarzony wzrok zdradził wewnętrzne pragnienia - Masz ładne usta - naprawdę to powiedziałam?
- Co powiedziałaś? - przycisnęłam dłoń do twarzy, unikając jego wzroku jak ognia - Powiedz to jeszcze raz - jego chichot wydawał się piekielnie przyjazny, a nieco szorstkie dłonie próbowały delikatnie odsłonić moje usta.
- Powiedziałam to na głos? - z niewinnym uśmieszkiem oparłam się o swoją szafkę, podczas gdy ręka Saula zagrodziła mi drogę ucieczki z lewej strony.
- I to bardzo wyraźnie - uśmiechał się szeroko, wodząc wzrokiem po mojej twarzy. Czułam się skrępowana i miałam ochotę schować się w damskiej toalecie. Nagle Mulat gwałtownie zaczął się przybliżać, więc wykorzystałam jego skupienie, pytając
- Idziemy na ten lunch? - zastygł w miejscu, by po chwili odpuścić.
Poszliśmy jeszcze na 2 ostatnie lekcje. Razem rozmawiając, wracaliśmy do domu.
- Czemu ciągle za mną chodzisz? - zapytałam.
- To ty idziesz za mną, ja wracam do domu - odpowiedział, bezustannie patrząc na mnie z podejrzanym uśmiechem.
- Czekaj... ja mieszkam tu - wskazałam na dom przed nami.
- Bardzo śmie...o kurwa. Sanchez - powiedział, wesoło pokazując na dom tuż obok.
- Ty jesteś Hudson? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Dzisiaj przychodzę do ciebie z szarlotką. Już myślałem, że wprowadzą się tu jakieś stare dziady! - zaczęliśmy się śmiać. Kiedy już trochę się opanowaliśmy, przyszedł czas na pożegnanie.
- To... do wieczora - mruknęłam niepewnie, powoli idąc w kierunku drzwi wejściowych.
- Nie pożegnasz się? - zapytał podejrzliwie. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on mocno złapał moją dłoń i przyciągnął mnie bliżej - Założysz sukienkę? - uniosłam brwi z niedowierzaniem i wyplątałam się z uścisku.
- Chyba w twoich snach - fuknęłam, jak zwykle zadzierając nosa. Zamknęłam drzwi i kręcąc głową, oparłam się o nie plecami, tak jak w filmach.
- Czemu ciągle za mną chodzisz? - zapytałam.
- To ty idziesz za mną, ja wracam do domu - odpowiedział, bezustannie patrząc na mnie z podejrzanym uśmiechem.
- Czekaj... ja mieszkam tu - wskazałam na dom przed nami.
- Bardzo śmie...o kurwa. Sanchez - powiedział, wesoło pokazując na dom tuż obok.
- Ty jesteś Hudson? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Dzisiaj przychodzę do ciebie z szarlotką. Już myślałem, że wprowadzą się tu jakieś stare dziady! - zaczęliśmy się śmiać. Kiedy już trochę się opanowaliśmy, przyszedł czas na pożegnanie.
- To... do wieczora - mruknęłam niepewnie, powoli idąc w kierunku drzwi wejściowych.
- Nie pożegnasz się? - zapytał podejrzliwie. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on mocno złapał moją dłoń i przyciągnął mnie bliżej - Założysz sukienkę? - uniosłam brwi z niedowierzaniem i wyplątałam się z uścisku.
- Chyba w twoich snach - fuknęłam, jak zwykle zadzierając nosa. Zamknęłam drzwi i kręcąc głową, oparłam się o nie plecami, tak jak w filmach.
Weszłam do pokoju i rzuciłam torbę na podłogę. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku. Zupełnie niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Michelle! Ktoś do ciebie! - zawołał tata z dołu.
- Co? Ale kto taki?!- zawołałam z pokoju.
- Saul! - zbiegłam po schodach, zakładając po drodze moje granatowe kowbojki. Zobaczyłam Saula stojącego w korytarzu, uśmiechnął się od ucha do ucha, kiedy mnie zobaczył.
- Zostawię was samych - powiedział tata i poszedł do kuchni.
- Cześć - powiedział wesoło Saul.
- No hej... - odpowiedziałam niepewnie
- Mogę cię porwać tak na 3 godzinki? - zapytał z nadzieją.
- Yyy, ale.. gdzie niby... a zresztą i tak nie mam nic do roboty, Tato! Wychodzę, będę wieczorem! - krzyknęłam i nie czekając na odpowiedź, wypchnęłam Saula przed dom.
- No to gdzie chcesz iść? - zapytał po chwili milczenia.
- Nie znam tej okolicy, więc może ty coś wymyślisz...? - odpowiedziałam.
- Jasne, to może chodźmy tam - wskazał palcem na jakiś barek w hawajskim stylu. Słońce grzało jeszcze bardziej niż poprzedniego dnia, więc chciało mi się pić, podeszliśmy do baru i usiedliśmy obok siebie, w tle leciały utwory Cream, zamówiłam colę z lodem, tak samo jak Saul.
- Usiądziemy? - zapytał a ja się zgodziłam.
- No więc... podoba ci się tu? - zapewne pytał po to, żeby uniknąć niezręcznej ciszy.
- Tak, nawet bardzo. Ale może pogadamy o czymś innym? - zaproponowałam.
- Tak, nawet bardzo. Ale może pogadamy o czymś innym? - zaproponowałam.
- Jasne - jego pełne usta objęły słomkę i mocno zassały colę - No to jakich jeszcze zespołów słuchasz?
- Poza AC/DC i Black Sabbath... Aerosmith, Deep Purple, Led Zeppelin, The Who, Thin Lizzy, mogę tak wymieniać w nieskończoność, a Twoja ulubiona piosenka? - Saul się uśmiechał i po zastanowieniu odpowiedział.
- Obecnie...Back in black, ale to się często zmienia.
Kiedy wypiliśmy napoje, Saul zaproponował, że zabierze mnie w specjalne miejsce. Poszliśmy na plac zabaw, o tej porze był jednak całkowicie pusty. Usiedliśmy na huśtawkach obok siebie. Były zawieszone na kolorowych łańcuchach. Gadaliśmy o różnych ważnych i mniej ważnych rzeczach. Słuchaliśmy siebie nawzajem. Nawet się nie zorientowaliśmy, że jest już po zmroku. Szybko ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy przed siebie. Zatrzymaliśmy się pomiędzy domami i pożegnaliśmy, jednak nie na długo.
Wchodząc do domu, prawie weszłam na mojego tatę.
- Obecnie...Back in black, ale to się często zmienia.
Kiedy wypiliśmy napoje, Saul zaproponował, że zabierze mnie w specjalne miejsce. Poszliśmy na plac zabaw, o tej porze był jednak całkowicie pusty. Usiedliśmy na huśtawkach obok siebie. Były zawieszone na kolorowych łańcuchach. Gadaliśmy o różnych ważnych i mniej ważnych rzeczach. Słuchaliśmy siebie nawzajem. Nawet się nie zorientowaliśmy, że jest już po zmroku. Szybko ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy przed siebie. Zatrzymaliśmy się pomiędzy domami i pożegnaliśmy, jednak nie na długo.
Wchodząc do domu, prawie weszłam na mojego tatę.
- Łoł, mała uważaj, idziemy do Hudsonów, zbieraj się, zaprosili nas na kolację. - tylko się uśmiechnęłam i przewróciłam oczami, wyszliśmy i chwilę później witałam się znowu z Saulem. Usiedliśmy do stołu, oczywiście obok siebie, my gadaliśmy o muzyce, a rodzice omawiali wszystkie nudne tematy. Było fajnie, ale kiedy zaczęliśmy się głośno śmiać, nie zwracając na nic uwagi, wszyscy inni przycichnęli.
- Przepraszam... - powiedziałam, tłumiąc śmiech.
- Ja...ja też - wydusił Saul - Możemy iść na górę? Pogramy na gitarze - zapytał.
- Jasne tylko się nie zgubcie - powiedział jego tata, porozumiewawczo patrząc na Saula.
Poszliśmy dalej, śmiejąc się bezustannie. Wbiegliśmy po schodach i wpadliśmy do pokoju Saula. Było w nim o dziwo pedantycznie czysto. Zresztą mój pokój wyglądał podobnie, bo tylko w nim spałam.
- O kurwa ja już nie mogę... brzuch mi zaraz wybuchnie - próbowałam się uspokoić i udało mi się, gdy tylko zobaczyłam w kącie pokoju Gibsona Les Paula! Podbiegłam do gitary i podłączyłam wzmacniacz, zagrałam moje ukochane intro do Walk all over you. Saul otworzył usta ze zdziwienia
- O cholera - usłyszałam jak skończyłam grać - Ja pierdole... - powiedział i przekrzywił śmiesznie głowę, patrząc na mnie.
- No co aż tak źle?- zapytałam, bo nie miałam pojęcia o co mu chodziło.
- No co aż tak źle?- zapytałam, bo nie miałam pojęcia o co mu chodziło.
- To było dobre! - zaśmiał się, poklepał mnie po plecach na co ja również zaczęłam się śmiać, oddałam mu gitarę.
- Teraz ty mi coś zagraj - rozkazałam z uśmiechem na co on skinął głową i zaczął grać Beating Around the Bush, teraz to ja stałam z otwartą buzią i wgapiałam się w niego jak w obrazek. Jeszcze nie widziałam żeby ktoś tak współgrał z gitarą. Dotykał jej czule, głaskał i patrzył na nią jak na obiekt pożądania. Kiedy skończył grać zaczęłam bić brawo, a Saul teatralnie się ukłonił.
- Masz jakieś plany na piątek? - zapytał, odkładając gitarę na stojak. Kiedy zaprzeczyłam ruchem głowy, kontynuował - Mój kumpel, Rod, urządza imprezę nad basenem. Wpadniesz?
- Nad basenem? - spytałam w zastanowieniu. - Chyba nie mam bikini...
- Jak dla mnie możesz być bez - żartowniś miał niezły ubaw z mojego braku riposty. W końcu zadeklarowałam swoje przybycie. To dobra okazja, by poznać jakiś ludzi. Podeszłam do sterty winyli i włączyłam Guns for hire, zaczęliśmy śpiewać i grać na wyimaginowanych gitarach.
- Masz jakieś plany na piątek? - zapytał, odkładając gitarę na stojak. Kiedy zaprzeczyłam ruchem głowy, kontynuował - Mój kumpel, Rod, urządza imprezę nad basenem. Wpadniesz?
- Nad basenem? - spytałam w zastanowieniu. - Chyba nie mam bikini...
- Jak dla mnie możesz być bez - żartowniś miał niezły ubaw z mojego braku riposty. W końcu zadeklarowałam swoje przybycie. To dobra okazja, by poznać jakiś ludzi. Podeszłam do sterty winyli i włączyłam Guns for hire, zaczęliśmy śpiewać i grać na wyimaginowanych gitarach.
Czułam się wtedy doskonale. Nie miałam pojęcia czemu polubiłam tego wariata jak mało kogo. Zobaczyłam na jego biurku worek żelków, a że miałam do nich słabość, bez wahania wyciągnęłam wielkiego czerwonego robala i zaczęłam go jeść. Opróżniliśmy prawie całą paczkę. Został ostatni żelek. Miałam lepszy refleks, więc pierwsza go dorwałam.
- Osz Ty! - powiedział Saul i rzucił się za żelkiem raz ja miałam go w ręce, raz on, kiedy wreszcie go odzyskałam byłam uwieszona na plecach Hudsona i szarpałam go za włosy w tym momencie do pokoju weszli rodzice. Ich początkowe przerażenie przerodziło się w śmiech. Kiedy się uspokoili, podszedł mój tata i zabrał nam żelka. Oddał go w dwóch połówkach i każdą wręczył jednemu z nas, tak jak dzieciom w przedszkolu. Jeszcze chwilę siedzieliśmy u Hudsonów, ale zrobiło się późno, więc postanowiliśmy iść.
- Jutro zapraszamy do nas! - powiedział mój tata, podając rękę tacie Saula.
- Na pewno będziemy, prawda kochanie? - odpowiedział, obejmując żonę ramieniem.
- Jasne że tak! Takich sąsiadów jeszcze nie mięliśmy! - opowiedziała uśmiechnięta kobieta.
- No to do zobaczenia jutro! - powiedziała wesoło moja mama, świetnie się dogadywała z panią Hudson, tata z panem Hudsonem zresztą też, rozmawiali o samochodach, gitarach i muzyce, a nasze mamy wiadomo, że plotkowały. Po tym dniu nie żałowałam wyprowadzki z Lafayette. Jeff ciągle był gdzieś z tyłu głowy, jednak Saul zaczynał szybko wypierać go z pamięci.
;( Wiedziałam... zawsze się ten Hudson wpierdzieli... ;/ super piszesz!!!
OdpowiedzUsuńOOh, byliby ładną parą, ale co z Izzym? No ale przynajmniej ona aż tak bardzo nie żałuje wyjazdu z Lafayette...
OdpowiedzUsuńAh (zauważyłaś może, że w każdym moim komentarzu są wyrazy dźwiękonaśladowcze ?;D ) kocham TEGO Saula. Jest taki ... uroczy ? :) Pamiętam jak się ekscytowałam nim podczas czytania tych pierwszych rozdziałów :3
OdpowiedzUsuńSzkoda z jednej strony, że Michie opuściła Lafayette i zostawiła Jeffa, ale jest też plus, gdyż poznała Hudsona :)
Wow... Żałuję, że tak późno trafiłam na tego bloga. Jest mega mega mega zajebisty xD w jednym rozdziale ryczę za Jeffem, a w drugim ryczę ze śmiechu czytając o Hudsonie :D kocham, kocham, kocham !!! <3 dużo przede mną, ale koniecznie nadrobię zaległości ;)
OdpowiedzUsuńI taki Slash to mi się podoba :D zabawny, dowcipny, wyluzowany, grający z Michelle na gitarze i kłócący się z nią o żelka XD co prawda w jego pokoju spodziewałabym się prędzej jakiegoś woreczka z dragami niż paczki żelków, ale co tam XD
OdpowiedzUsuńPowiem Ci , że bardzo podoba mi się, że Chelle nie daje się tak łatwo zbajerować i trochę droczy się z Saulem. I fajnie,że nie ma zamiaru zapominać o Izzym <3
Ciekawe co tam się zadzieje na tej imprezie nad basenem :)
Kurde, wciągnęłam się strasznie w te początkowe rozdziały :D
Pozdrawiam serdecznie
Lady Stardust :*