Rozdział 5. Brand new start.

08.1979r.
              Nie rozmawiałam z rodzicami podczas drogi, włożyłam tylko słuchawki do uszu i zatopiłam się w głosie Ozzy'ego w piosence She's gone. Zanim się zorientowałam wyjechaliśmy z miasteczka i szybko mknęliśmy przez autostradę. Nie wierzyłam, że tam będzie choć trochę lepiej, nie umiałam.
- Michelle, czy nie możesz z nami porozmawiać?  - zapytała w jakże idealnym momencie moja mama.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać, nie mamy wspólnym tematów. Ty nie lubisz tego co ja, a ja nie lubię tego co ty - powiedziałam tonem wypranym z uczuć.
- Jane, daj spokój - zareagował tata, zawsze potrafił jej się postawić.
              Resztę drogi przespałam, ale kiedy na niebie zaczęło się rozjaśniać, a pierwsze promienie słońca ogrzewały moją twarz, nie miałam już najmniejszej ochoty na sen. Trochę bolał mnie kark, ale po tylu godzinach jazdy w niewygodnej pozycji, byłam to w stanie zrozumieć. Przejechaliśmy nad drogowskazem "Kansas City - 2 mile". Czyli za chwilę będę znowu się rozpakowywać...
              Nie myliłam się. Po mniej więcej 30 minutach dojechaliśmy na miejsce. Tym razem dobrze znałam osobę, która wręczała klucze rodzicom, była to miła, starsza pani, miała na imię Kate, była dla mnie jak najlepsza przyjaciółka, której nigdy nie miałam. Często rozmawiałyśmy przez telefon, kiedy na przykład taty nie było w domu. Kiedy tylko ją zobaczyłam od razu się rozchmurzyłam, a Kate podeszła bliżej i przywitała się ze mną.
- Cześć Michelle! Jak podróż? - pytała z takim optymizmem, że i ja się uśmiechnęłam.
- Da się przeżyć - odwzajemniłam jej uśmiech.
- Jane posłuchaj, obok mieszkają bardzo mili ludzie, Hudsonowie, jutro przyjdą pewnie z powitalną wizytą, tylko tak uprzedzam, żebyście nie byli zdziwieni - oznajmiła spokojnie.
- O świetnie może będą w miarę normalni... nie tak, jak ci ostatnio - powiedziałam znudzona.
- Hej! Michelle gdzie twój wieczny uśmiech? Lubiłaś oglądać nowe miejsca - powiedziała z lekką pretensją w głosie.
- Nie wiem... idę po gitarę - starałam się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło, bo Kate tylko się skrzywiła. Cieszyło mnie, że nie traktuje mnie jak dziecka. Mogłam mówić do niej Kate, a była przecież dużo starsza. Mimo różnicy wieku doskonale się rozumiałyśmy, ale to może ze względu na to, że obie lubiłyśmy tę samą muzykę. Kupowała mi płyty, a nie tak jak mama durne pisemka dla "nastolatek". Kiedy wyszłam przed dom uśmiechnęłam się, bo usłyszałam dźwięki gitary elektrycznej dochodzące z okolicy. Zabrałam gitarę z samochodu i tym razem nie miałam problemów z zamknięciem bagażnika. Weszłam do domu, rodzice dalej rozmawiali z Kate, ale jak tylko mnie zobaczyli, tata podszedł w moją stronę
- Mała rozchmurz się! Chodź. Pokażę Ci twój nowy pokój - powiedział wesoło i objął ramieniem. Bez słowa poszłam za nim. - Pierwsze drzwi na prawo - powiedział i wskazał na brązowe wrota.
- Fuck! To znaczy... jaki fajny pokój! - z ogromnym zacieszem na twarzy zaczęłam się tłumaczyć
- Dobra dobra, udam, że tego nie słyszałem. Czyli pokój ci się podoba? - spytał z podejrzliwym uśmiechem
- Tato! Lepszego mieć nie można! - powiedziałam głośniej i wskoczyłam mu na plecy. Nie byłam najcięższa, więc bez problemu mnie utrzymywał. Po chwili odstawił mnie na ziemię i wyszedł, również uśmiechnięty. Ciągle przyglądałam się wszystkim plakatom, które wisiały na ścianach, wreszcie ktoś pomyślał o tym, żebym się tu dobrze czuła. W kącie stała nowa gitara klasyczna. Obok postawiłam wcześniej przyniesionego akustyka. Ściany pokoju były żywo zielone, ale i tak większość miejsca zajmowały plakaty Black Sabbath, AC/DC, Thin Lizzy, The Ramones, The Rolling Stones, Aerosmith na łóżkiem, Led Zeppelin i Deep Purple po obu stronach okna. Czułam się tu doskonale. Po chwili usłyszałam pukanie, to była mama.
- Mogę wejść? - no kur...czę, czego ta kobieta ode mnie chce?
- No - odburknęłam, dalej przyglądając się ścianom.
- Jeżeli te plakaty ci się nie podobają to... - spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Są zajefajne! - uśmiechnęła się pod nosem.
- Zejdź za chwilę na dół, będzie kolacja i Kate zostaje u nas na noc - uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Mama jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymała i wyszła. Z ulgą opadłam na moje nowe, wielkie, dwuosobowe łóżko. Na poduszce miałam wyszyte logo Stonesów. To pewnie robota Kate. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. Po chwili przemyśleń zeszłam na dół i wkroczyłam do jadalni.
- O Michelle! Świetnie, że jesteś! Siadaj, bo zaraz wszystko wystygnie! - kto jak kto, ale Kate gotowała nieziemsko. Powinna zostać kucharzem. Rozmawialiśmy jak zwykle albo o jedzeniu, albo o gitarach, albo po prostu o muzyce. Mama nie mówiła za dużo o dwóch ostatnich, bo nie wiedziała co miała powiedzieć. Nie dziwię się... dla osoby która całe życie słucha jakieś Abby czy Madonny termin "muzyka" jest obcy.
Podziękowałam, jak zwykle po skończeniu jedzenia, i usiadłam obok taty na kanapie. Włączyłam MTV, akurat puścili teledysk Whiskey in the jar. Razem z tatą i Kate nuciliśmy piosenkę pod nosami, potem przerodziło się to w bliżej niezidentyfikowany ryk. Chwilę po skończeniu piosenki pobiegłam po moją gitarę, grałam Going to California.
- Spent my days with a woman unkind, Smoked my stuff and drank all my wine.
Made up my mind to make a new start, Going To California with an aching in my heart - śpiewał tata.
- Someone told me there's a girl out there with love in her eyes and flowers in her hair.
Took my chances on a big jet plane, never let them tell you that they're all the same - dalej śpiewała Kate. Tak spędziliśmy cały wieczór. Około 21:30 poszłam na górę, weszłam do łazienki i napuściłam trochę gorącej wody do wanny, tego mi było trzeba. Gorąca kąpiel zmyła ze mnie wszystkie zmartwienia. Wyszłam z wanny i zorientowałam się, że zapomniałam zabrać piżamy - stanowiła ją koszulka z Let there be rock oraz krótkie spodenki. Wszystko oczywiście czarne. Zabrałam rzeczy z pokoju i ubrałam się, potem zasunęłam rolety w oknach i zgasiłam światło. Do pokoju zapukał tata
- Mogę?
- Jasne wchodź - odpowiedziałam.
- Jak Ci się tu podoba?
- To dopiero pierwszy dzień tato. Wszystko okaże się jak pójdę jutro do szkoły - posmutniałam na samą myśl o jutrzejszym dniu.
- W zasadzie... tylko jutro musisz tam iść, a potem konferencja i obecności nie sprawdzają... więc możesz do zakończenia roku siedzieć w domu - przyznał szeptem, nie powiem, ale ucieszyłam się niezmiernie. Ucałował mnie w czoło i wyszedł. Szybko zasnęłam zmęczona podróżą.

Komentarze

  1. Hudsonowie <3 Chyba dalszy komentarz jest zb edny, powiem tylko, że Michelle ma zajebisty pokój! I ta cała Kate - tez bym chciała kogoś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super! Michelle ma zajebisty nowy pokój, nie musi chodzić do szkoły, a na horyzoncie pojawia się spotkanie z Hudsonami, a co za tym idzie: pojawi się Slash <3 Może nie powinnam się cieszyć z tego powodu, biorąc pod uwagę to wszystko co wydarzy się później, ale staram się o tym nie myśleć i podejść do tych wczesnych rozdziałów tak jakbym nie znała dalszego ciągu.

    A co do Kate, to cudownie ją opisałaś <3 jako taką ciepłą, kochaną "ciocię" albo coś w tym rodzaju XD od razu widać, że ona rozumie Michelle lepiej niż jej własna matka.

    No ogólnie to jestem strasznie ciekawa jak będzie wyglądać pierwsze spotkanie Michelle ze Slashem i w ogóle jak będzie wyglądać jej pierwszy ( i póki co ostatni ) dzień w nowej szkole.

    Pozdrawiam serdecznie i lecę dalej :D

    Lady Stardust :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki